Świetna książka! Każde zdanie coś niesie, nie jest puste. Czyta się lekko, historia napisana jest wartkim, soczystym i konkretnym językiem. Ale absolutnie nie cierpi na tym warstwa emocjonalna powieści. Tak dużo w tym języku subtelności. Choć dotyka spraw trudnych.
Maniek – weteran z wojny w Afganistanie z zespołem stresu pourazowego i Zuza – dziewczyna pogubiona w rodzinnej historii i trudnych relacjach z nieżyjącą matką, które wciąż w niej zalegają. Obydwoje wspólnie szukają drogi wyjścia z tego emocjonalnego poplątania. Szukają swoich horyzontów...
Plus chorująca na Alzhaimera Babcia Zuzy, której mieszają się lata i członkowie rodziny. Co jest prawdą, a co urojeniem w słowach dryfującej w różnych przestrzeniach czasowych starszej pani?
Miejscami bywa wesoło :)
Plus chorująca na Alzhaimera Babcia Zuzy, której mieszają się lata i członkowie rodziny. Co jest prawdą, a co urojeniem w słowach dryfującej w różnych przestrzeniach czasowych starszej pani?
Miejscami bywa wesoło :)
Zaskakujące, że choć w powieści pojawiają się sporadyczne wulgaryzmy, to nie przenosi się to na wulgaryzm całości. Nieczęsto to się zdarza w literaturze. Wspominam o tym, bo po raz pierwszy chyba nie raziła mnie użyta w książce… "łacina".
Jestem zauroczona prozą Jakuba Małeckiego.
Książka z gatunku NIEODKŁADALNYCH.
Cytat zapisany:
"Kiedyś, jak każdy, marzyłem, żeby nie musieć nic robić. Gdybym spotkał tamtego dawnego siebie, poprosiłbym go, żeby marzył o czymś innym. Codziennie staję u brzegu olbrzymiego wolnego dnia, z którym nie wiem, co zrobić."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz