sobota, 30 kwietnia 2022

Głód. Saga wołyńska – Joanna Jax

„Głód” inauguruje cykl powieściowy Joanny Jax pt. „Saga wołyńska”. Skoncentrowany jest wokół dwóch tematów: losów ludzi dotkniętych hołodomorem – klęską głodu celowo wywołaną przemyślanymi politycznymi decyzjami Kremla w latach trzydziestych na Ukrainie oraz skomplikowanych relacjach Polaków i Ukraińców żyjących w tym samym czasie na kresach wschodnich.

Samo tło historyczne powieści jest szalenie ciekawe i przejmujące, ale czegoś zabrakło w samej fabule... Przykro, mi to pisać, ale ta książka zwyczajnie nie porwała mnie… Chociaż paradoksalnie przeczytałam ją z zaciekawieniem – po prostu chciałam dowiedzieć się jak potoczą się losy poszczególnych postaci. Tego dysonansu upatruję w zbyt mało wiarygodnych bohaterach. Wydawali się mi tacy… papierowi. Nie polubiłam się z nimi. Odnosiłam wrażenie, że ich osobowości są banalne, reakcje uproszczone, a dokonywane wybory życiowe mało przekonujące. A może to moja empatia tym razem zaszwankowała? Sam obraz skrajnych zachowań ludzi dotkniętych głodem na Ukrainie nie szokował, gdyż znam temat z innych publikacji – w tym doskonałego dokumentu Anne Applebaum „Czerwony głód”.


Płynność lektury zaburzała mi zastosowana w niektórych dialogach gwara lwowska – bałak. Na szczęście w książce zamieszczone są przypisy ze słowniczkiem, który ułatwia ich zrozumienie.

Szanuję wrażliwość historyczną pani Jax, ale „Głód”, pomimo dobrze oddanych realiów epoki, nie wywołał we mnie oczekiwanych emocji i czytelniczego zachwytu. Póki co moimi ulubionymi powieściami pani Joanny Jax pozostają cykle: „Zanim nadejdzie jutro” oraz debiutanckie „Dziedzictwo von Becków”, które gorąco polecam.

Czy sięgnę po kolejną część cyklu? Myślę, że dam mu szansę, bo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy głównych bohaterów: Nadii Szewczenko i Wissariona Zinowjewa oraz Marty Osadkowskiej i Marcela Lemańskiego. Może będą bardziej dojrzale i pełniej skonstruowani. Bardzo na to liczę.

„Człowiek rodzi się sam i umiera sam.”

wtorek, 19 kwietnia 2022

Kotka i generał – Nino Haratischwili

Powieść inspirowana jest prawdziwą zbrodnią wojenną popełnioną przez rosyjskich żołnierzy (ech…) na czeczeńskiej nastolatce w czasie konfliktu zbrojnego w Czeczeni w latach 90-ych. To powieść o winie i zadośćuczynieniu – ale czy jest ono w ogóle możliwe w sytuacji, gdy mamy do czynienia z potwornym aktem świadomie dokonanego zła?


Przyznam, że nie była to dla mnie łatwa lektura. Przytłaczała mnie świadomość, że właśnie w tej chwili, w Ukrainie, ten sam agresor, co kilkanaście lat temu w Czeczeni, dokonuje identycznych co wówczas zbrodni na ludności cywilnej. Myślę, że był to główny czynnik, który powodował, że książkę czytało się mi zwyczajnie trudno. Musiałam ją odkładać, „odpoczywać” od jej czerni, negatywnych emocji, ogólnego zagęszczenia fabuły nikczemnością. W tej książce nie ma pierwiastków dobra. Nie ma jasności. Nie ma nadziei.

Fabuła skoncentrowana jest na jednym wydarzeniu, ale rozlegle obudowana licznymi wątkami – osobistymi historiami każdego z bohaterów. Podczas lektury trzeba skupiać uwagę, aby nie zagubić wątków, nadążać za zmianą narracji poszczególnych postaci, a jest ich sporo i każda jest niezbędnym elementem całej historii. Z uwagą śledzić wydarzenia opisywane w różnych przestrzeniach czasowych i różnych miejscach: od niespokojnej Czeczeni lat dziewięćdziesiątych, poprzez schyłek imperium sowieckiego, po współczesny Berlin i Rosję.

Niestety nie odnalazłam w tej powieści magii „Ósmego życia”. Dodatkowo całkowicie emocjonalnie pokonały mnie informacje o Elzie Kungajewej, siedemnastoletniej Czeczence, której tragiczna historia posłużyła Nino Haratischwili do napisania „Kotki generała”, i jednocześnie „rozrachunku” z odwiecznym dążeniem Rosji do wszelkich aktów ZAWŁASZCZANIA – terytoriów i ludzi… Z beztroskim deptaniem prawa każdego człowieka i każdego narodu do wolności, do marzeń, do życia…

Analizując powieść w oderwaniu od kontekstu historycznego i społecznego, czytelnik staje w obliczu pytania: co sprawia, że ludzie zamieniają się w morderców? Ja znalazłam tylko jedną możliwą odpowiedź:
Wojna to kres człowieczeństwa...

Zapisane cytaty:

„[…] jeśli już ma się szczęście żyć, życie i otoczenie powinny sprzyjać, to nie jest chyba za wielkie wymaganie?”

„Jakie to smutne, że większość ludzi pragnie tylko przeciętności.”

„Niekiedy światło bywa maską ciemności.”

czwartek, 14 kwietnia 2022

Życie Violette – Valérie Perri

„Jeśli tak szybko przechodzimy przez życie, to chociaż siejmy po drodze kwiaty.”


Przeczytałam w swoim życiu ogrom książek. Przeczytam ich zapewne jeszcze dużo, dużo... I już teraz wiem, że „Życie Violette” będzie ze mną ZAWSZE. Jeśli w sercu miłośnika literatury jest szufladka na lektury niezapomniane i doskonałe, to właśnie do niej chowam dziś tę powieść.

Valérie Perrin, niczym tytułowa Violette, ma zdolność ukazywania rzeczy w zupełnie innym świetle, niż widzieliby je inni. No bo pomyślcie tylko: jak to możliwe, że książka, której bohaterka jest dozorczynią cmentarza i wokół niego rozgrywa się duża część fabuły, książka, która tak naprawdę jest smutna, może nosić w sobie potężny ładunek dobra, budującej nadziei, optymizmu i ciepła?

To książka, która otula. Która koi. Która pomimo mrocznych brzmień, jest sama w sobie jasnością i czystością. Równocześnie miłością i cierpieniem. W piękny i prosty sposób, bez epatowania banałem, opowiada o skomplikowanych relacjach i boleśnie trudnych wydarzeniach. Utkana z opowieści o Violette i ludziach, którzy na różnych etapach jej życia znajdują się blisko niej. Wszystkie razem tworzą subtelne przesłanie o wyjątkowości i niepowtarzalności życia. Życia, które nigdy nie jest jednoznacznie dobre i jednoznacznie złe. Uczy pielęgnowania małych, codziennych radości.

Książka, która pozostanie ze mną na zawsze, której nigdy nie zapomnę, do której będę wracała w różnych momentach mojego życia – szczęśliwych i trudnych.

Idźcie na spotkanie z Violette – stanie się ona dla Was kimś wyjątkowym, kimś bardzo, bardzo bliskim… Przeprowadzi Was przez smutek, nauczy pogodnego uśmiechu. Bo to nie jest książka tylko o życiu Violette, to książka o życiu każdego z nas.

Chylę czoła przed wrażliwością Autorki. Żałuję, że nie znam francuskiego, mam nadzieję, że internetowy translator nie sprofanuje za bardzo moich podziękowań pod adresem Valérie Perrin: Chère Madame, je vous remercie beaucoup pour votre merveilleux livre "Changer l'eau des fleurs".


Zapisane cytaty:

„Każdy mój dzień to prezent od niebios.”

„Śmierć zaczyna się wtedy, kiedy już dla nikogo nie możesz być obiektem marzeń.”

„Księga życia to najważniejsza księga, której nie można ani zamknąć, ani otworzyć, kiedy się chce; chciałoby się wrócić do ulubionych fragmentów, a tu pod palcami już pojawia się strona, na której przychodzi śmierć.”

„Ludzi nigdy nie spotyka się przez przypadek. Pisane im było, żeby drogi ich przecięły się z jakiegoś powodu.”

„Gdyby za każdym razem, kiedy o Tobie myślę, wyrastał kwiat, ziemia byłaby jednym wielkim ogrodem.”

„Ciemności nigdy nie są całkowite, u kresu drogi zawsze pojawia się jakieś otwarte okno.”

„Wiosną wszystko wydaje się możliwe, świetlane, obiecujące.”

„Gdyby tak robić tylko to, co należy, życie byłoby smutne.”

„Liście spadają, pory roku mijają, tylko wspomnienie trwa wiecznie.”

„To takie cudowne uczucie, jak ktoś człowieka całuje w piękne dni.”

„[…] życie i przyzwyczajenia da się zmienić.”

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Łowczyni – Kate Quinn

Każda wojna pozostawia po sobie martwych, wobec których to żyjący mają obowiązek zabiegać o sprawiedliwość. W przypadku drugiej wojny światowej bardzo wielu zbrodniarzy, w tym tych z bardzo wysokich stanowisk, a więc i z ogromną odpowiedzialnością decyzyjną, nie poniosło żadnych konsekwencji swoich działań. Nie wszyscy trafili pod sąd Norymbergii. Wielu, naprawdę wielu z nich wiodło po wojnie spokojne życie rodzinne, często pod przybranymi nazwiskami. I między innymi o tym jest „Łowczyni.”


Świetnie skonstruowana, wielowątkowa powieść, trzymające nieustannie w napięciu i angażująca czytelnika w nietuzinkowe losy poszczególnych postaci. Rozgrywa się w latach 40 – w czasie wojny i tuż po niej, kończy w latach 50-tych.

Ta książka skradła moje serce z dwóch powodów: po pierwsze cenię powieści, których bohaterowie bądź wydarzenia mają swój pierwowzór w rzeczywistości, a po drugie dwie główne postacie zafascynowane są lotnictwem i fotografią, które to pasje są mi niezwykle bliskie.

Nina Markowa, dziewczyna z trudną przeszłością rodzinną, z nad jeziora Bajkał, uciekając przed traumą, jakiej doświadczyła ze strony ojca-pijaka, szuka swojego miejsca w lataniu. Trafia pod skrzydła pilotki, bohaterki Związku Radzieckiego – Mariny Raskowej (postać autentyczna), która ustanowiła z dwiema innymi pilotkami rekord długości lotu bez lądowania. Po wybuchu wojny między Rosją a Niemcami, Raskowa tworzy słynny pułk bombowców złożony wyłącznie z kobiet, nazywany Nocnymi Wiedźmami. Świetnie w powieści oddana jest waleczność pilotek i ich nawigatorek. 

Z osobistych względów był to dla mnie szalenie ciekawy wątek. Całe życie związana jestem ze środowiskiem lotniczym, mój śp. Tato był nawigatorem i pilotem. Do sfotografowania tej książki wykorzystałam jedną z ważniejszych dla mnie pamiątek po nim – dziennik lotów dokumentujący wszystkie wykonane przez Tatę starty i lądowania. Od wielu lat z racji pracy mam bliski kontakt z osobami, którym lotnictwo skradło serce i duszę. Czuję po prostu tę siłę, która napędzała Marinę, wiem jakie emocje jej towarzyszyły gdy: „Nie potrafiła oderwać oczu od samolotu, jego podłużnej sylwetki, dumnych skrzydeł.”


Jordan McBride to amerykanka, która wraz z ojcem-wdowcem prowadzi antykwariat w Bostonie i nade wszystko pragnie swoje życie związać z fotografią. Otaczającą rzeczywistość i przede wszystkim ludzi, najlepiej postrzega poprzez wizjer w aparacie fotograficznym. Jordan reprezentuje tak bardzo bliską mi romantyczną naturę analogowej fotografii, gdy tak wielu emocji dostarczała praca w ciemni fotograficznej. Dziewczyna wciąż szuka miejsca w życiu, pragnie podążyć drogą swojej pasji, ale jest rozdarta pomiędzy oczekiwaniami ojca i planowanym związkiem ze swoją pierwszą, młodzieńczą miłością. W tym momencie pojawia się tajemnicza Anneliese – emigrantka z Europy. Cicha, spokojna i zdawałoby się bardzo rodzinna narzeczona ojca Jordan, która stopniowo zaczyna budzić w niej zaniepokojenie i nieufność. Jaką tajemnicę w sobie kryje macocha Jordan?

Za tytułową Łowczynią kryje się wojenna zbrodniarka, której śladem podążają łowcy nazistów: Ian Graham i Tony Rodomowski.

Losy wszystkich tych bohaterów są ze sobą związane, a autorka zgrabnie meandruje pomiędzy nimi. Obrazowy język, dynamika w prowadzeniu akcji, stopniowe odkrywanie kolejnych kart tej historii, nieustannie trzyma w napięciu i powoduje, że trudno jest się oderwać od lektury.

Postać tytułowej „Łowczyni” inspirowana jest dwiema oskarżonymi o zbrodnie wojenne kobietami: Herminy Braunsteiner, strażniczki w obozach koncentracyjnych oraz Erny Petri, żony oficera ss, która z premedytacją zastrzeliła 6 dzieci żydowskich, uprzednio udzielając im schronienia. Bardzo dużo jest w tej książce takich odniesień i jeśli ktoś interesuje się historycznym tłem czytanej literatury, z pewnością będzie podążał ścieżkami wyznaczonymi przez Kate Quinn. Dla mnie była to ogromna przyjemność.

To moje trzecie spotkanie z prozą Kate Quinn i uważam je za bardzo udane. Podoba mi się styl tej pisarki, podoba inspirowanie się prawdziwymi wydarzeniami historycznymi. I nade wszystko uwielbiam powoływane na kartach jej powieści kobiece postaci: silne, zdeterminowane, dążące do niezależności. Z charakterem.


Zapisane cytaty:

„Jestem urodzoną pilotką. Stworzoną do latania.” – Nina o sobie

„Dostaniesz swoją szansę. Kiedy się nadarzy, nie proś, tylko ją wykorzystaj.’

„Dom to coś więcej niż adres.”

„Czego byś chciała?
Chcę całego świata.”

„Czasami uzyskuje się wspaniałe zdjęcia dzięki umiejętnościom, a innym razem wspaniałe zdjęcia po prostu się przydarzają.”

„Sprawiedliwość jest ważniejsza niż zemsta.”