niedziela, 30 stycznia 2022

Nie wiesz wszystkiego – Marcel Moss

Powieść porusza problemy trawiące współczesną młodzież. Dotyka ogólnego kryzysu wartości i relacji międzyludzkich w środowisku szkolnym i w… rodzinach. Odrzucenie tych, którzy nie wpisują się w schematyczne ramy. Ostracyzm z bardzo płytkich powodów. Nie idziesz utartym szlakiem, twoja osobowość, zainteresowania lub wygląd odbiegają od popularnych trendów – jesteś szufladkowany jako inny. W rozumieniu: gorszy. Wyrzutek.


Młodzi ludzie ukazani są jako zagubieni w świecie, który wymaga od nich, aby byli najlepsi, na topie. Presja ze strony z pozoru silniejszych rówieśników i pozostawienie ich samym sobie bez wsparcia osób dojrzałych, destrukcyjnie wpływają na samoakceptację i podejmowane decyzje.

Niezbyt fajne świadectwo wystawia autor dorosłym. Ukierunkowanym na własne ego, nie zawsze potrafiącym radzić sobie z własnymi demonami, niezdolnym do wspierania młodych ludzi. Nastoletni bohaterowie powieści sprawiają wrażenie żyjących w świecie bez autorytetów, a w przypadku trudności, wydają się być bez szans na znalezienie oparcia w mądrych i wyważonych osobach dorosłych.

„Nie wiesz wszystkiego” to dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który ani na chwilę nie nudzi czytelnika. Napięcie trzyma w dobrym rytmie. Świetny zabieg wieloosobowej narracji, który pozwala na poznanie każdej osoby „dramatu”, jej własnych problemów, a także znaczenia dla głównego wątku powieści – samobójstwa dwojga licealistów.

Nie mniej, nie zawsze fabuła była dla mnie wiarygodna. Dotyczy to głównie warstwy dialogowej młodzież kontra dorośli, szczególnie nauczyciele. Uczeń w szkole nie mówi ot tak belfrowi, że nie pamięta niczego z wczorajszej imprezy, bo był „nawalony” – takich rzeczy nie mówią wprost. To moim zdaniem jest naciągane.

Książka warta lektury jako przestroga dla rodziców nastolatków, a także dla osób pracujących z młodzieżą.

Tytuł inauguruje serię o Liceum Freuda. Myślę, że sięgnę po dalsze części. A na pewno zainteresuję się szerzej twórczością Marcela Mossa.


Zapisany cytaty:

„Jeśli ktoś wyklucza cię z powodu twojej inności, to robi to tylko dlatego, że uważa cię za zagrożenie.”

„Ludziom wydaje się, że jeśli cos jest im dane, to już zawsze będą to mieli.”

„Człowiek ma spokój tylko wtedy, gdy żyje w zgodzie z samym sobą.”

„[…] prawdziwa miłość nie może obejść się bez trzeźwego umysłu.”

piątek, 28 stycznia 2022

Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi – Eddie Jaku

Świadomie przeczytałam tę książkę w dniu 77. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz. W ten sposób oddaję pamięć wszystkim, którzy stracili życie w tym miejscu i składam hołd Ocalałym.


Z okładki spogląda uśmiechnięty mężczyzna. Uwagę przyciągają jego ciepłe, lekko zmrużone oczy, dłoń, która nosi ślady długiego życia i… wytatuowany numer na przedramieniu. Bardzo wyraźny: 172338. Eddie w czasie II wojny światowej był więźniem niemieckich obozów Buchenwald i Auschwitz. Na tym zdjęciu ma sto lat. Tak – STO!

Czytałam wiele wspomnień, pamiętników, czy powieści tematycznie związanych z Zagładą. Ale ta książka jest wyjątkowa. Choć relacjonuje okrucieństwo niemieckiego systemu faszystowskiego, jest pełna pozytywnych, przepięknych emocji. Jest pełna dobra i szczęścia. Niewiarygodne – zważywszy, że trzymamy w dłoni wspomnienia człowieka, który doświadczył piekła niemieckich obozów śmierci, irracjonalnego prześladowania, okrutnego zła. Wszystko za sprawą czułej, nienachalnej narracji autora. Książka nie jest zwykłym świadectwem obłędu Holokaustu, ale przepiękną, wzruszającą przypowieścią o… CZŁOWIECZEŃSTWIE.

Eddie Jaku zmarł 21 października 2021 roku, mając 101 lat. Zmarł jako człowiek spełniony i szczęśliwy. Otoczony miłością, rodziną i przyjaźnią.


Nigdy nie zapomnę tej książki i polecam ją każdemu, kto szuka w życiu swojej drogi. Każdemu, kto przechodzi trudny czas. Bo paradoksalnie w tych wspomnieniach o najgorszych czasach w historii ludzkości, jest przede wszystkim poruszający przekaz o przyjaźni, rodzinie, nadziei, sile człowieka i o miłości. Przesłanie, że nawet jeśli w danej chwili przeżywa się swój najgorszy dzień w życiu, to trzeba go przetrwać, wskrzesić w sobie nadzieję, bo jutro będzie można powiedzieć: ŻYJĘ. A wówczas wszystko może się zmienić na lepsze.

Dziękuję Eddie.
Przyjacielu.



Zapisane cytaty:

„[…] życie może być piękne, jeśli się je takim uczyni.”

„[…] najpiękniejsze, co może się człowiekowi przydarzyć, to bycie kochanym przez drugą osobę.”

„Gdy się ma choć jednego dobrego przyjaciela, to świat zyskuje nowe znaczenie. Jeden dobry przyjaciel może być całym Twoim światem.”

„Ludzkie ciało to najwspanialsza maszyna na świecie, ale bez siły ducha nie daje rady funkcjonować.”

„Życie staje się piękne, kiedy jest się szczęśliwym. Nie patrz, co jest po drugiej stronie płotu. Nigdy nie zaznasz szczęścia, jeśli będziesz porównywał się z sąsiadem i kiedy zatrujesz się zazdrością.”

„Szczęście nie spada z nieba, ono leży w twoich rękach. Rodzi się wewnątrz Ciebie i bierze się od ludzi, których kochasz.”

„Dobroć jest największym z bogactw.”

„Daj coś, a coś będzie ci dane. Gdy nic nie dajesz, nic nie będzie ci dane.”

środa, 26 stycznia 2022

Malarz dusz – Ildefonso Falcones

Fascynująca powieść, którą pokochają osoby zaczytujące się w fabułach osadzonych w historii.


Początek XX wieku w sercu hiszpańskiej Katalonii. Barcelona trawiona przez gospodarczą zapaść. Trwa walka niższych warstw społecznych o lepsze życie, o 8 godzinny dzień pracy. Rozwój przemysłu i postępująca mechanizacja pozbawiają pracy tysiące robotników. Miasto zalewa fala bezrobotnych, niewykwalifikowanych analfabetów. Ulica wybrzmiewa hasłami anarchistycznymi i antyklerykalnymi.

Barcelona tętni armią dzieci ulicy i żebraków, drobnych przestępców, szukających sposobów na przeżycie. Żyjących nawet nie z dnia na dzień, co z godziny na godzinę. Barcelona – zbrukana, pełna oszustów, dla których liczył się tylko zysk w czasach, gdy bieda była codziennością większej części mieszkańców.

Ale obok Barcelony pełnej ulicznej nędzy i brudu, funkcjonuje miasto bogactwa, piękna, w którym rodzi się i rozkwita secesja. Nabrzmiała nadzwyczajnymi, baśniowymi elementami i zdobieniami. Za sprawą dwóch geniuszy – Gaudiego i Domènecha, architektów zmieniających najprostszą nawet rzecz użytkową w sztukę, „ożywiających kamienie”. Wiele wątków i wydarzeń rozgrywa się w scenerii tworzonych wówczas perełek architektury, które możemy podziwiać do dzisiaj: Park Güell, wieża Bellesguard, Casa Milà, Sagrada Familia, Casa Batlló, Pałac Muzyki Katalońskiej, Szpital św. Pawła w Barcelonie.

Książka kipi bogatą i kontrastową paletą uczuć i emocji. Niczym w charakterystycznych dla katalońskiego modernizmu trencadís – mozaikach wykonanych z połączonych odłamków płytek i połamanej porcelany. Wszystko razem komponuje się w wyśmienitą ucztę literacką.

Na tle precyzyjnie odtworzonego tła historyczno-społecznego poznajemy losy Dalmaua i Emmy. Dalmau, utalentowany malarz, projektant ceramiki, okrzyknięty malarzem dusz, balansuje na granicy dwóch odległych światów: biedoty przesiąkniętej rewolucyjnymi ideałami i bogatego, snobistycznego mieszczaństwa. Emma – odważna, silna, zdeterminowana w dążeniu o równość i sprawiedliwość społeczną. Ich zmysłowy i uwikłany w burzliwe wydarzenia związek stanowi oś powieści.

„Malarz dusz” charakteryzuje zagęszczona atmosfera. Całość napisana jest plastycznym językiem, który doskonale oddaje różnorodność i skrajności Barcelony w pierwszych latach XX wieku.

Falcones stworzył wspaniałych bohaterów. Wyrazistych, chciałoby się napisać: poczętych z krwi i kości. Zachwyciła mnie postać Josefy – matki Dalmaua, ciepła, dobra, pełna zrozumienia i miłości, pokorna wobec życia, ale wierna swoim poglądom politycznym i społecznym.

Ta książka rozbudziła moją tęsknotę za tym niesamowitym miastem. Na listę marzeń wpisuję: zwiedzić Barcelonę, przespacerować się jej ulicami, wejść do Parku Güell, stanąć pod majestatyczną Sagrada Familia, oszałamiającymi budowlami katalońskich modernistów!


Zapisany cytaty:

„My, matki, nie zatrzymujemy w pamięci krzywd tych, których urodziłyśmy.”

„Sztuka należy do ludzi.”

wtorek, 18 stycznia 2022

Srebrna łyżeczka – Magdalena Witkiewicz

Nie czytałam zbyt wiele powieści pani Magdaleny Witkiewicz, ale na pewno mam za sobą Jej najlepszą: „Jeszcze się kiedyś spotkamy”, którą szczerze i gorąco polecam. Niestety, nie mogę tego samego napisać o „Srebrnej łyżeczce”…


W moim odczuciu książki jest nierówna – bardzo sugestywnie oddane są emocje dziecka uwikłanego w alkoholizm jednego z rodziców. Mniej wiarygodne wydawało się mi postępowanie głównej bohaterki, wchodzącej we własną dorosłość, po uwolnieniu się z brzemienia destruktywnej relacji z matką.

Czy rozbity świat da się posklejać tak, aby na nowo dobrze funkcjonował? A nawet lepiej, bo sprawniej, piękniej? Bogatsi o doświadczenie, mądrzejsi życiowo, łatwiej uniknęlibyśmy dotychczasowych błędów i pomyłek, moglibyśmy go uszlachetnić… Odpowiedzi na to pytanie próbuje odnaleźć Lidia, bohaterka „Srebrnej łyżeczki”.

To opowieść o tym jak bardzo krucha i jednocześnie silna może być miłość. Wyeksponowana jest tematyka różnych, naprawdę różnych, postaw wobec zdrady w związku. Lidia i bliskie jej osoby podążają drogą, która finalnie da odpowiedź, czy życie daje drugą szansę?

Książka z pewnością trafi w gusta amatorów współczesnych romansów, opowiastek o miłości. Nie żebym takowych nie lubiła, wręcz przeciwnie – nie pogardzę dobrą, rozsądną i PRAWDZIWĄ obyczajówką. Ale ta powieść wydała się mi zbyt… naiwna, moralizatorska, a czasami wręcz odrealniona.

Zapisane cytaty:

„Świat jest ustawiony w tak perfidnie niekorzystny sposób, że nie można cofnąć czasu i przekonać się, co by było, gdyby podjęło się inną decyzję.”

„Czasami musi przejść burza, by wszystko poustawiać na nowo.”

„Nikt nie daje nam instrukcji obsługi do naszego życia.”

„Najważniejsze to spojrzeć na problemy z odpowiedniej perspektywy.”

środa, 12 stycznia 2022

Cisza białego miasta – Eva García Sáenz de Urturi

Jest to książka z gatunku tych, w których absolutnie wszystko gra! Obowiązkowa dla fanów klimatycznych kryminałów, czy też thrillerów kryminalno-psychologicznych. DOSKONAŁA – tym przymiotnikiem mogłabym rozpoczynać każde zdanie mojej opinii o „Ciszy…”.

Wszystko bowiem składa się w niej na powieść DOSKONAŁĄ!


Przenikliwy śledczy-profiler z ponadprzeciętną umiejętnością psychologicznej analizy, do której doszedł nie tylko drogą kształcenia, ale w konsekwencji osobistych przeżyć. Opanowany, pełen równowagi, rozsądny, ale zdolny do wzruszających gestów, pięknych uczuć, nie pozbawiony empatii.

Intrygująca zagadka powtarzalnych zbrodni spod znaku podwójności, z nietuzinkowym tłem historyczno-kulturowym. Nawiązania do tradycji, architektury, obyczajowości i kultury baskijskiej stanowią o wyjątkowości fabuły. Z tą książką w ręku można podążać śladami zabytków i urokliwych miejsc Vitorii, albowiem w topografię miasta wkomponowane są poszczególne wydarzenia i… zbrodnie. Zbrodnie wpisane chronologicznie w dzieje miasta, depczące lokalne rytuały i zwyczaje.

Świetnie skrojeni bohaterowie – prawdziwi, nie papierowi. Ze swoim życiem, przekonaniami, ludzcy, tacy… normalni.

Naturalne, błyskotliwe dialogi, które płyną, które czyta się, jakby słuchało się przebiegającej tuż obok rozmowy.

Zachwyca w tej książce wysmakowana czułość, delikatność uczuć, pięknie ukazane więzi rodzinne i przyjacielskie. Niby kryminał, zbrodnia, zło, ale subtelnie odmalowane są relacje łączące poszczególnych bohaterów, ich złożoność, intymność. W zestawieniu z wyrafinowaną brutalnością popełnianych przestępstw, wzbudza to wręcz sensualne przeżycia podczas lektury.

Zakończenie nieprzewidywalne.

Wiem, że ten wpis to jeden wielki pean – ale nic na to nie poradzę. Takie wrażenie zrobiła na mnie „Cisza białego miasta”. Majstersztyk!




Zapisane cytaty:

„[…] życie potrafi być bardzo kreatywne w płataniu figli.”

„Co szykuje mi dzień, z jaką myślą zasnę tej nocy?”

„[…] rzeczywistość i fikcja to siostry bliźniaczki, jedna napędza drugą.”

„Ja zadbam o ciebie, ty zadbasz o mnie. Razem jesteśmy nie do pokonania.”

„[…] rozmowę kontroluje ten, kto mówi mniej.”

„Wszyscy kroczymy przez życie nieprzygotowani.”

„Wszystkie dobre pytania zaczynają się od: „a co, jeśli…”

„Czasami pamięć wbija pinezki w nieistotne momenty z przeszłości i utrwala je na zawsze.”

„Czasami wystarczy nadstawić ucha i słuchać.[…] Czasami trzeba po prostu słuchać.”

„Mam dość czekania na idealne okoliczności – nigdy nie są idealne.”

wtorek, 4 stycznia 2022

Boznańska. Non finito – Angelika Kuźniak

Nastrój młodopolskiej dekadencji strasznie kiedyś mnie kręcił. Zaczytywałam się w biografii Przybyszewskiego i historii jego burzliwego związku z Dagny Juel („Stachu, jego kobiety i jego dzieci” Krystyny Kolińskiej), poznawałam twórczość Boya-Żeleńskiego, Wyspiańskiego, Zapolskiej. Uwielbiam zapomniany (niesłusznie) serial Andrzeja Wajdy „Z biegiem lat, z biegiem dni...” zrealizowany na podstawie utworów pisarzy młodopolskich i międzywojennych. Jest tam świetnie odmalowana atmosfera i obyczajowość fin de siècle. I ten sam „zakurzony” klimat przełomów wieku czułam podczas lektury biografii Olgi Boznańskiej autorstwa Angeliki Kuźniak.


Świetna!

Napisana z szacunkiem dla malarki, ze zrozumieniem dla Jej dziwactw, i w podziwie dla Jej pasji tworzenia, ale bez patosu. Doskonale udokumentowana – trafnie dobrane fragmenty listów, które wnikają w życiorysy adresatów i nadawców.

Boznańska urodziła się w czasach, gdy wykształcenie kobiet uznawane było za zbyteczne. Do Krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych kobiety nie mają wstępu aż do roku 1920! Wyjściem były szkoły prywatne – stąd Boznańska szlifuje swój warsztat w Monachium i później w Paryżu, z którym będzie związana już do końca swojego życia.

Boznańska kojarzona jest z portretami – takimi troszkę przydymionymi, zatopionymi w szarościach. W czasach, gdy tworzyła był to jeden z zarzutów pod adresem Jej malarstwa: rzekomy brak wyczucia koloru. Charakterystyczne zaś magnetyzujące oczy portretowanych postaci – zawsze żywe, mokre, świdrujące widza. Podczas lektury książki wielokrotnie spoglądałam na niezwykłe prace Boznańskiej. Poznawałam Jej malarstwo na nowo.

Boznańska wielokrotnie portretuje samą siebie. Zachowało się też sporo fotografii malarki we wnętrzach Jej pracowni. Zagraconej, zastawionej sztalugami, obrazami. A wśród tego wszystkiego Ona – drobniutka, maleńka, w koczku, z pędzlami w dłoni, albo papieroskiem. W ciemnej, powłóczystej, szerokiej sukni, w nieodłącznym malarskim fartuchu. Czasami z pieskiem. Kochała zwierzęta. Mieszkała razem z kanarkiem Maciusiem i… wolnożyjącymi myszkami.

Gorąco polecam!



poniedziałek, 3 stycznia 2022

Żółty krokus – Laila Ibrahim

Historia rozgrywa się na plantacji w południowej części Stanów Zjednoczonych jeszcze w czasach przed wybuchem wojny secesyjnej, i na długo przed wprowadzeniem 13. poprawki do Konstytucji dotyczącej zniesienia niewolnictwa.


Poznajemy losy Lisbeth (Elisabeth) Wainwright, córki majętnego właściciela plantacji tytoniu, i Mattie, czarnej niewolnicy. W wieku 19 lat Mattie musi opuścić swojego nowonarodzonego synka, aby stać się mamką dla Lisbeth. Choć Mattie bardzo przeżywa konieczność rozłąki ze swoim dzieckiem i rodziną, to malutką podopieczną obdarza wyjątkowym uczuciem. Z czasem pomiędzy czarną niewolnicą i białą panienką rodzi się silna więź.

Autorka nakreśla twarde realia dwóch światów: właścicieli wielkich plantacji i niewolników pozbawionych nie tylko wolności, czy godności, ale żyjących z piętnem podludzi, niezdolnych do samodzielnego egzystowania. Problem niewolnictwa nie stanowi jednak przygnębiającej narracji, jest raczej tłem do opowieści o bezwarunkowej miłości, przywiązania, okruchach dobra, które mają przecież zawsze miejsce pośród wszelkiego zła i niesprawiedliwości.

Druga część książki, kiedy akcja skupia się na życiu dorosłej Lisbeth, była dla mnie zdecydowanie ciekawsza, bardziej dynamiczna. Poznajemy odważną dziewczynę, która nie będzie bała się wybrać własnej drogi w świecie, w którym nie tylko niewolnicy nie mieli żadnych praw, ale i życie kobiety ograniczały liczne, czasami absurdalne konwenanse, a jej los najczęściej zależał od mężczyzn. I właśnie dlatego warto sięgnąć po tę powieść.