środa, 22 lutego 2023

Wicierz – M.M. Perr

Seria z podkomisarzem Robertem Lwem (cz. 4)

Podkomisarz Robert Lew zostaje skierowany z Warszawy do niewielkiej nadmorskiej miejscowości Wicierz, aby wspomóc tamtejszych policjantów w rozwikłaniu niejasnych okoliczności śmierci jednej z wczasowiczek. Kobieta utopiła się, ale czy na pewno to było bezpośrednią przyczyną jej śmierci? Dość szybko pojawiają się przesłanki, wskazujące na to, że sprawa może stanowić element makabrycznej działalności seryjnego mordercy. Intryga skupiona jest wokół kempingu, który wybierają głównie osoby preferujące nieśpieszną formę wypoczynku, z dala od zaludnionych kurortów.


Fabuła od pierwszych stron przyciąga uwagę, „wchodzi” się w nią z zaciekawieniem. Pomimo tego, że stosunkowo wcześnie pojawia się podejrzany, narracja prowadzona jest w sposób trzymający w napięciu. Może nie takim sięgającym zenitu, ale pozwalającym na snucie własnych hipotez i zwyczajnie: na dobry relaks przy książce.

Początkowo błędnie założyłam, że powieść jest napisana przez mężczyznę. W trakcie lektury coś mi tę pewność zaburzało. Nie wiem, czy to kwestia mojej, czy autora/autorki wrażliwości? Zauważyłam to szczególnie w sposobie poprowadzenia relacji pomiędzy podkomisarzem i jego synem Mikołajem.

„Wicierz” to czwarta część cyklu, a ja poprzednich nie czytałam. Nie przeszkadzało to w wejściu w fabułą, która jak zwykle w seriach, stanowi w dużej części wyodrębnioną historię, połączoną głównym bohaterem. Sięgnę po poprzednie, aby dowiedzieć się czegoś więcej o życiu osobistym Lwa, dlaczego jego obecna sytuacja rodzinna jest właśnie taka?

Warto wspomnieć o wzbudzającej emocje okładce. Pozornie nie oddaje grozy popełnianych morderstw, ale grafika tonącej kobiety… poraża. Przejmująco sugestywna praca autorstwa pani Ilony Gostyńskiej-Rymkiewicz.

Polecam każdemu, kto ma ochotę na szybko czytający się kryminał, zbudowany na motywach psychologicznych, bez zbędnego epatowania wstrząsającymi scenami.

Dziękuję @wydawnictwoprozami za zaproszenie
do grona pierwszych recenzentów powieści.

niedziela, 19 lutego 2023

Ty pieronie! Biografia Franciszka Pieczki – Magda Jaros

Jedni kochają go za Gustlika z „Czterech pancernych i psa”, inni za Stacha Japycza z „Rancza”. Zapamiętany z „Austerii”, „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, z „Żywotu Mateusza”. Cudowny Jańcio Wodnik, czy niejednoznaczny moralnie, ale wzbudzający sympatię Kiemlicz w „Potopie”. Charyzmatyczny w rolach świętych i wiarygodny jako dziad, starzec-mędrzec. Z niepowtarzalnym tembrem głosu i wyróżniającą się posturą – wielki chłop, w którego postawie dostrzegało się cichość i pokorę. Skromność. Te cechy aktora przewijają się w wielu wypowiedziach osób, które podzieliły się swoimi wspomnieniami na potrzeby biografii „Ty pieronie”.


W powszechnej świadomości widzów, Pieczka przechodzi do historii kina jako charakterystyczny aktor filmowy i serialowy. Tymczasem zagrał genialne role teatralne, niestety zapisane tylko w pamięci i wspomnieniach. Zawodowo miał styczność z największymi – Grotowskim, Zelwerowiczem, Swinarskim, Hübnerem. Ci, którzy pasjonują się teatrem, wiedzą, że to nazwiska ikony!

Magda Jaros opowiada o Pieczce poprzez rozmowy z aktorami, reżyserami, ludźmi sceny i planu filmowego, którzy pracowali z Nim w różnych okresach Jego długiego życia. Piękne, wzruszające, czasami wesołe opowieści. Wiecie np., że dwunastoletni Jan Jakub Kolski, po raz pierwszy spotkał się z aktorem jako… dwunastolatek? Na planie serialu „Czterej pancerni i pies”, gdzie jego ojciec był montażystą. To wówczas zadeklarował, że kiedyś zostanie reżyserem i obsadzi pana Franka w swoim filmie :) Wiele lat później współpracowali przy kilkunastu.

Z przyjemnością czytałam tę książkę. Czułam dobro i ciepło tego pięknego Człowieka, emanującego siłą spokoju i życiową mądrością.

Może nie jest to typowa biografia, bo życie prywatne aktora potraktowane jest marginalnie, opowiedziane mimochodem. Pieczkę poznajemy poprzez analizę Jego filmowych kreacji i wspomnienia ludzi, którzy z nim pracowali.

Dziękuję za wszystkie filmowe wzruszenia, Panie Franciszku…

środa, 8 lutego 2023

Miasto niedźwiedzia – Fredrik Backman

Mała społeczność w niewielkim mieście, zamknięta gdzieś w szwedzkich lasach. To zamknięcie jest też symboliczne w kontekście tego, co się tutaj wydarzy i tego, jak odnajdą się w całej historii mieszkańcy Björnstad. Powieść duszna, gęsta, momentami wręcz emocjonalnie klaustrofobiczna, uf… naprawdę musiałam odpocząć od uczuć, jakie generuje.


Zwykła impreza nastolatków zmieni życie ich i całego miasta. Oburza zarówno zaistniała przemoc, jak i reakcja otoczenia, na to co wydarzyło się w domu lokalnej gwiazdy hokeja. Bo Björnstad żyje hokejem i nadzieją na sukces miejskiej drużyny juniorskiej. A wydarzenia w willi obnażyły żałosną prawdę o tym, jak „szybko można kogoś przekonać, by przestał widzieć człowieka w człowieku”.

Autor doskonale buduje napięcie i kreśli wiarygodny portret małej społeczności, gdzie zawsze znajdą się tacy, którzy znaczą i mogą więcej. Książka przejmująco empatyczna. Backman to mistrz obserwacji ludzkiej psychiki. Przy czym nie ułatwia czytelnikowi sprawy – moralnie wiemy, po której stronie się opowiedzieć, przemoc jest złem i koniec, ale… po stronie osoby zadającej zło, też są ofiary. Bo osoba, która jest autorem przemocy, krzywdzi nie tylko swoją ofiarę i jej bliskich – krzywdzi też swoje otoczenie.

Powieść demaskuje wychowawcze oddziaływanie dorosłych na młodzież. Wszyscy pokładają nadzieję na przyszłość swoją i miasta w sportowej młodzieży – wszak sukces sportowy drużyny z miasta może przyciągnąć sponsorów, inwestycje – chociażby w szkołę sportową. Jednak nie każdy ma czyste intencje. A kiedy jest się nastolatkiem, wszystko przeżywa się mocniej, wyraziściej i bardziej zero-jedynkowo, potrzebuje się jasnego przekazu, moralnej czystości. A nie każdy dorosły mieszkaniec mógł to zaoferować nastolatkom z miasta niedźwiedzia.

Piękny obraz siły rodzicielstwa. Książka doskonała dla każdego dorosłego wychowującego, bądź pracującego z młodymi ludźmi – oni patrzą i widzą przejrzyście: co swoją postawą dorośli przekazują nastolatkom? Książka doskonała dla każdego nastolatka – nie tylko czyny, ale i słowa to przemoc. A przemoc ZAWSZE jest okrucieństwem i na ZAWSZE rani.


Zapisane cytaty:

„Robię krok w tył tylko po to, by nabrać rozpędu.”

„To straszna rzecz. Mieć tajemnicę przed tymi, których się kocha.”

„Przyznanie się do hipokryci, to najtrudniejsza rzecz na świecie.”

„Samemu jest się nikim na tym świecie.”

„Wszystkich innych ludzi zaczyna się kochać kiedyś, ale nie dziecka. Je kocha się od zawsze, jeszcze zanim się pojawi.”

„Nadchodzi nowy dzień. Jak zawsze.”

czwartek, 2 lutego 2023

Empuzjon – Olga Tokarczuk

Dobrze, że lubię przed lekturą obejrzeć książkę ze wszystkich stron i przeczytać zamieszczane ewentualne noty od autorów. Gdybym w tym przypadku tego nie uczyniła, to krew by mnie zalała już po kilku pierwszych stronach, ze względu na dialogi ociekające pogardą dla kobiet. Ale przecież nie z naszą noblistką takie numery :) Wypowiadane przez męskie postacie kwestie o wydźwięku mizoginistycznym, to parafraza tekstów znamienitych (NIESTETY!) pisarzy, naukowców, filozofów. Warto zerknąć na te nazwiska, niektóre zaskakują. Ciekawy zabieg demaskacyjny.


Rzecz dzieje się w roku 1913 w sanatoryjnej wiosce Görbersdorf (obecnie Sokołowsko) na Dolnym Śląsku, gdzie z całej Europy przybywają kuracjusze z „chorobami piersiowymi i gardlanymi”. Mieczysław Wojnicz, student ze Lwowa, podejmuje przyrodoleczniczą terapię gruźlicy. Miejsce jawi się dość ezoterycznie. Tu nie tylko zażywa się leczniczych kuracji, ale i wpada w „dziwny stan umysłu”, a pensjonariuszy śledzą osobliwe oczy spozierające z „dziur w ziemi”.

Blisko natury, magicznie i mitologicznie.

Panowie toczą dysputy o świecie im współczesnym, o sztuce, o politycznych doktrynach, o kobietach (pożal się boszsz te ich szowinistyczne wywody, ale o ich źródle wspomniałam wyżej). W swojej dystyngowanej megalomanii mają się za światłych, racjonalnych Europejczyków...

Mroczne siły krążą w powietrzu. Wybrzmiewają echa lokalnych wierzeń ludowych. Pęcznieje tajemnica, którą skrywa Mieczyś… Enigmatycznie gęstnieje atmosfera ostateczności. Bo my przecież wiemy więcej niż mieszkańcy „Pensjonatu dla Panów”. Chociażby o ich faktycznych szansach na wyzdrowienie z gruźlicy przy stanie ówczesnej medycyny, jak i tego co przyniesie rok 1914…

Dobrze mi w światach tworzonych przez Panią Olgę Tokarczuk. Tutaj było powolutku, lirycznie, troszkę sekretnie. Lubię takie niespiesznie snute opowieści, w których można spokojnie się umościć. Poobserwować, posłuchać. Pomyśleć. I delektować przepięknym językiem literackim.


Zapisane cytaty:

„Na tym polega starość. To niezdolność do zmian.”