środa, 30 listopada 2022

Nikt nie idzie – Jakub Małecki

Tytuł książki zaczerpnięty jest z haiku Bashō Matsuo, japońskiego twórcy tego gatunku poezji lirycznej:

„Tą drogą
Nikt nie idzie
Tego dzisiejszego wieczoru”


Fabuła skupiona jest na historii dwóch kobiet: Olgi i Marzeny. Nie znają się, dorastają w zupełnie innych czasach, a jednak pewnego dnia ich drogi się przetną. Naprzemiennie dotykamy losów jednej i drugiej, z każdym rozdziałem opowieść o dwóch kobietach komponuje się w całość.

Przed wielu laty Marzena traci w wypadku samolotowym męża-pilota. Pozostaje sama z synem Klemensem. Wiele lat później Olga przypadkowo jest świadkiem dramatycznego wydarzenia, w wyniku którego Klemens trafia pod jej opiekę. Klemens – dziecko/mężczyzna z plecakiem wypełnionym kolorowymi balonami, zamknięty w swoim świecie, do którego tak naprawdę dostępu nie ma nikt.

Powieść brzmi muzyką i poezją. Ale jak zawsze u Małeckiego jest tak namacalnie bliska prozie życia. Jego różnym barwom, troskom, radościom. Opowiedziana z czułością i prawdą o nas samych, bo przecież w życiu są rzeczy, które „[…] po prostu czasem się zdarzają". I trzeba z nimi, a czasami pomimo nich, iść dalej. Autor o trudnych wydarzeniach potrafi pisać z wyczuciem i subtelnością. Bez epatowania złem i bólem, z jakimi przychodzi borykać się bohaterom tej kameralnej powieści. Powieści, która podejmując tematykę burzliwych emocji, niespodziewanie otula wyciszeniem i spokojem.

Po raz kolejny Pan Jakub Małecki mnie nie zawiódł, po raz kolejny z przyjemnością towarzyszyłam wykreowanym przez Niego bohaterom, w ich wędrówce przez życie.



Zapisane cytaty:

„[…] nic się nie działo, bo samo nic się nigdy nie dzieje.”

„Przycupnięci na krawędziach swoich dawnych planów na życie, odmieniają „ja” przez wszystkie przypadki.”





poniedziałek, 28 listopada 2022

Zanim wystygnie kawa – Toshikazu Kawaguchi

Czy chcielibyście wejść do kawiarni i złożyć takie zamówienie: „podwójne espresso i proszę mnie przenieść w przeszłość”? Odpowiedź może być ryzykowna, bo jedna z najważniejszych zasad podróży w czasie w tokijskiej kawiarni Funiculi Funicula, brzmi: „Cokolwiek zrobisz w przeszłości, nie zmieni to teraźniejszości”. Nasuwa się pytanie: to po co się do tej przeszłości cofać, jeśli nic nie można w niej zmienić? A jednak pomimo tego, że ta specyficzna wędrówka nie zmienia faktów, zmienia najważniejsze: serce podróżującego. Następuje w nim wewnętrza przemiana. Zmiana punktu widzenia, perspektywy, ostatecznie pozwala na osiągnięcie duchowej równowagi.


Powieść cechuje troszkę inna od europejskiej wrażliwość – może sprawiać wrażenie takiej… szorstkiej, ale to pozory. Myślę, że gdyby fabuła wyszła spod pióra pisarza z kręgu kultury zachodniej, kipiałaby czułostkowością i mogła niebezpiecznie otrzeć się o ckliwość. Tymczasem owa powściągliwość w stylistyce nadaje jej szlachetności, ale nie umniejsza emocjonalności. Tyle, że ta emocjonalność rodzi się w czytelniku. W wyniku uruchamiania własnych wspomnień i pragnień. Bo kto z nas nie chciał choć raz w swoim życiu powrócić do jakiejś konkretnej chwili? Spotkać kogoś dla siebie ważnego, aby powiedzieć coś, czego wówczas nie powiedzieliśmy? Na nowo odbyć rozmowę, która być może przebiegła nie tak, jak byśmy chcieli? Zapamiętać coś, co umknęło, przeżyć ponownie daną chwilę? Czasu na to, w tej wyjątkowej kawiarni jest niewiele – tyle ile potrzebuje kawa, aby ostygnąć…

Cztery różne historie, połączone jednym miejscem. Niektóre mocno chwytają za serce.

Książka powstała na kanwie sztuki teatralnej i podczas lektury czuć ducha teatralnej sceny. Mnie ta kameralność urzeka. Ding-dong rozlega się w kawiarni Funiculi Funicula, gdy przybywa nowy gość – czyż nie brzmi jak dzwonek w antrakcie?

Powieść jest przepięknie wydana. Idealnie komponuje się z poranną kawą… Spróbujcie koniecznie!



Zapisane cytaty:

„Szanuj siebie, to inni też będą cię szanować.”

„Życia nie dostaje się na tacy.”

„Trzeba mieć odwagę, by powiedzieć to, co trzeba powiedzieć.”

czwartek, 24 listopada 2022

Ślady – Jakub Małecki

Małecki potrafi snuć opowieści o życiu, chociaż jak sam pisze w „Śladach”: „Życie to nie jest powieść, żeby się zawsze układało w zrozumiałe i wytłumaczalne historie.” Czasami, gdy nie zawsze się wie co powiedzieć, mówimy po prostu: „ot, życie”. Jemu się to udaje i robi to… pięknie. Niby tworzy prozę, ale jest w niej szczypta poezji, czy też magicznego realizmu. Wystarczająca ilość, aby smakowało idealnie. 


Uwielbiam wniknąć w tworzony przez Niego świat. Świat zwykłych ludzi z ich zwykłymi-niezwykłymi życiorysami. Autor dysponuje nie tylko sprawnym piórem, ale też jest mistrzem formy, o czym „Ślady” wybitnie świadczą. Każdy rozdział można odczytywać niczym niezależne opowiadanie, jedną, odseparowaną historię. Ale każdy zawiera element, ŚLAD, spajający poszczególne wątki w obraz całkowity i pełny.

Powieść – bo mimo wszystko trudno mi określać „Ślady” mianem zbioru opowiadań – została wydana pomiędzy „Rdzą” i „Dygotem”, i klimatycznie jest bardzo tym dwóm pozycjom bliska.

Świetna książka na tę porę roku – zimny, ciemny listopad, czas pożegnań i wspomnień, ale gdzieś na horyzoncie czai się oczekiwanie na jasność Bożego Narodzenia. Jest refleksyjna i empatyczna. Ciepła, pomimo czasami bardzo trudnych akcentów. Zwyczajnie piękna, pomimo jakiegoś pierwiastka nostalgii.

Wrażliwość literacka Pisarza jest bardzo bliska mojej czytelniczej duszy.

Niech Pan, pisze, niech Pan pisze…

A mi pozostaje tylko podziękować.

I czytać.

Z zachwytem.


Zapisane cytaty:

"Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne."

"Świat kończy się, a potem pędzi dalej."

poniedziałek, 21 listopada 2022

Śmierć druga – Beata i Eugeniusz Dębscy

Seria z Tomkiem Winklerem cz. 4

Rynek powieści kryminalnych zawsze był mocno zagęszczony. Należy sobie zadać pytanie: czym na tym ogromnym czytelniczym poletku, wyróżnia się twórczość państwa Dębskich, w książkach z serii z detektywem Tomkiem Winklerem? Mnie absolutnie urzeka niebanalny styl autorów, a szczególnie błyskotliwe poczucie humoru. Mistrzostwo języka. Autorzy operują nim bez kompleksów i bardzo sprawnie. Skrzy inteligencją, ale niewymuszoną. Świetnie się czyta. No i subtelne „wycieczki” komentujące otaczającą nas – czytelników, rzeczywistość – ja to kupuję!


Tomek Winkler sam w sobie jest ciekawie skonstruowaną postacią, ale w duecie z nietuzinkową Babcią Romą, to już inna forma bytu. Ale spokojnie – Babcia Roma to nie tylko „dodatek” dla wprowadzenia akcentu humorystycznego w powieści. Babcia Roma ma nie tylko cięty język, trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość i ludzi, poparte życiowym doświadczeniem. Babcia Roma ma w sobie konstruktywną ciekawość i detektywistyczny instynkt. Jest zwyczajnie pełnoprawnym ogniwem ekipy śledczej, pomocnym w rozwikłaniu kryminalnej zagadki. W tej części ów specyficzny duet, zasila Iwa – sympatia Tomka. Przeurocze jest podpatrywanie związku tych dwojga.

Zaczyna się dość prosto – jest brutalna śmierć, jest podejrzany. Ale to tylko pozory, bo sprawa ma sporo supełków, które usiłuje rozwiązać Tomek, ze wsparciem swoich sojuszników i z obciążającym bagażem sceptyków.

Pomimo tego, że to czwarta część cyklu, nowi czytelnicy bez trudu odnajdą się w fabule.

Bonus w postaci przepisu na ragout wg Tomka Winklera, to fajny ukłon w stronę czytelników – lubię takie „smaczki”, czy też gesty budujące więź autorów z czytelnikiem. Stąd inspiracja na fotkę książki :)


Bardzo dziękuję Wydawnictwu Agora
za zaproszenie do lektury powieści :)


Cytat z mądrości Babci Romy ;)

„Jak się nie ma kompleksów, to grozi mania wielkości.”

„Świat i czas pędzą szybko, a człowiek, jeśli chce zachować się godnie,
musi mocno zaznaczyć swoje człowieczeństwo.”

czwartek, 17 listopada 2022

Światło między oceanami – M.L. Stedman

„Każdy z nas ma wybór. Zawsze.”

Nie pamiętam, abym sięgnęła po książką, na podstawie której wcześniej obejrzałam nakręcony film. Zwykle obawiam się, że znajomość fabuły odbierze mi przyjemność z lektury. Niepotrzebnie się obawiałam i cieszę się, że dla tej historii zrobiłam wyjątek. Fabuła to jedno, ale tylko słowo pisane daje pole dla naszej wyobraźni, dogłębnie pozwala na empatyczne wejście w sytuację bohaterów. Śledząc losy Isabel i Toma oraz małej społeczności portowego miasteczka Point Partageuse, szalenie trudno stanąć po którejkolwiek ze stron konfliktu. Bo każda ma swoją prawdę i swoje prawo. Swoją miłość. I swoją stratę.


Cóż może potrzebować dwoje kochających się ludzi w miejscu, które daje schronienie przed światem? Bezludna wyspa Janus Rock, niosąca w czerń nocy światło latarni, położona między oceanami Spokojnym i Indyjskim, tuż u wybrzeża Australii, jawi się niczym utopijne rajskie miejsce. Latarnikowi Tomowi i jego świeżo poślubionej żonie brakuje tylko jednego: dziecka. Tom – zrównoważony, obowiązkowy i Isabel – pracowita, oddana, wnosząca w życie promienie spontaniczności i czystej radości. Boleśnie doświadczeni przez los młodzi małżonkowie, stają przed trudnym wyborem, które odmieni życie nie tylko ich, ale też pewnej małej dziewczynki i jej najbliższych.

Tom doświadczył na froncie pierwszej wojny światowej okrucieństwa. To spowodowało, że pragnął tylko jednego. Życia. Po prostu, zwyczajnie. TYLKO.

Isabel pragnęła po prostu i zwyczajnie doświadczenia cudu macierzyńskiej miłości.

Przepiękna historia, opowiedziana w sposób pełny. Bez ckliwości, a jednak chwyta za serce. Bez narzucania osądów. Czytelnik ma nie lada problem: kto ma rację, komu kibicować, komu oddać serce?

Jeśli oglądaliście film – przeczytajcie książkę. Jeśli czytaliście książkę – obejrzyjcie film. Rzadki przypadek, gdy historia opowiedziana przez dwie różne formy sztuki jest w stanie porwać odbiorcę.


Zapisane cytaty:

„Człowiek nigdy nie wie, za co będzie wdzięczny losowi.”

„Macierzyństwo to tajemnicza rzecz. Jak odważna musi być kobieta, by się na nią zdecydować.”

„Jesteś moją druga połówką w niebie.”

„Wystarczyła chwila, by życie ograbiło człowieka ze wszystkiego, co tak pieczołowicie pielęgnował, i nie było szans, by to odzyskać.”

„Historia jest tym, na co przyzwala społeczeństwo.”

„Życie […] to parszywy drań, któremu nigdy nie wolno ufać. To co daje hojnie jedną ręką, bez zastanowienia odbiera drugą.”

„Ludzie, którzy myślą o dobrych rzeczach są szczęśliwi.”

„Każdy z nas ma wybór. Zawsze.”

"Aby myśleć o przyszłości, należy pogodzić się z tym, że nie zmieni się przeszłości.”

niedziela, 13 listopada 2022

Spotkamy się pod drzewem ombu – Santa Montefiore

Myślę, że gdybym tę książkę przeczytała kilkanaście lat temu, byłabym nią zachwycona. Napisana z rozmachem saga rodzinna, z dobrze zarysowanymi realiami społecznymi, to coś co bardzo lubię. Niestety tym razem czegoś mi zabrakło. I nie wiem, czy to wina mojego ewoluującego gustu czytelniczego, czy autorka zbytnio spłyciła kwestie dotyczące relacji międzyludzkich, a psychologiczne portrety postaci były zbyt szablonowe? Niektóre wybory dokonywane przez nie wydawały się mi mało rzeczywiste. Naciągane i… takie papierowe. Z drugiej strony, nie można odmówić książce tego, że uwodzi czytelnika emocjami: kipi namiętnością, zmysłowością, jest przepełniona bogactwem różnorodnych uczuć. I to na pewno jest jej siłą. Jak również odmienna dla europejskiego czytelnika południowoamerykańska kultura i mentalność. Położona wśród bezkresnych równin argentyńskiej pampy, posiadłość Santa Catalina, rozbudza wyobraźnię i tęsknotę za południowymi klimatami. Atmosfera tego miejsca i rytm życia jego mieszkańców oddane są bardzo plastycznie.


Fabuła osadzona jest w Argentynie w drugiej połowie XX wieku i opowiada losy rodziny Solanas. Hołdującej tradycyjnym wartościom. dobrze sytuowanej i pełnymi garściami czerpiącej ze swojej uprzywilejowanej pozycji.

Argentynę XX wieku trawiły wojny domowe, wojskowe junty, krwawe zamachy i to wszystko ma odzwierciedlenie w powieści, choć tło polityczne nie jest zbytnio wyeksponowane – raczej zaznaczone dla uwiarygodnienia historii poszczególnych bohaterów.

To książka o rodzinnych relacjach, i o różnych obliczach miłości, w tym miłości zakazanej i w konserwatywnym społeczeństwie nieakceptowalnej.

Chociaż miejscami opowieść wydawała się mi infantylna i trąciła latynoską telenowelą – czytałam, bo ciekawił mnie finał, który okazał się według mnie dość przewidywalny. Ale jestem przekonana, że historia Sofii Solanas porwie niejednego czytelnika.


Zapisane cytaty:

„Życie rzadko daje nam to, na co liczymy.”

„[…] „za późno” to najsmutniejsze dwa słowa, jakie można znaleźć w każdym języku.”

„Teraźniejszość jest jedyną rzeczywistością, więc aby osiągnąć trwałe szczęście, należy żyć chwilą i nie martwić się tym, czego już albo jeszcze nie ma.”

„Jeśli rodzice starają się stworzyć dzieciom dom pełen miłości, one zawsze do niego wracają.”

„[…] życie jest zbyt krótkie, aby zapełniać je nienawiścią i pretensjami.”

„Wiedzę można posiąść, ale mądrość przychodzi wraz z doświadczeniem.”

„Miłość dorasta razem ze związkiem, w którym się rozwija.”

wtorek, 8 listopada 2022

Pozłacane lata – Karin Tanabe

Szalenie lubię powieści inspirowane życiorysami prawdziwych postaci. „Pozłacane lata” to fabularyzowana historia Anity Hemmings, uznawanej za pierwszą ciemnoskórą amerykankę, która ukończyła w 1897 roku prestiżową, żeńską uczelnię Vassar College. Ambitna dziewczyna, składając podanie o przyjęcie do uczelni, nie wyjawiła swojej faktycznej przynależności rasowej.


Jej wygląd powodował, że Anita z powodzeniem uchodziła za białą. Niestety, według ówczesnego ustawodawstwa Stanów Zjednoczonych człowiek, który posiadał domieszkę choćby „jednej kropli krwi” rasy czarnej, nie był uważany za białego. Dlatego Anita, marząca o zdobyciu dobrego wykształcenia, ukrywała swoje prawdziwe pochodzenie.

Temat książki bardzo ciekawy, także ze względu na obraz, odmiennej od współczesnej, pozycji kobiety w amerykańskim społeczeństwie końca XIX wieku. Jej prawa do zdobywania wykształcenia, dążenia do samodzielności i samostanowienia o własnym życiu. 

W moim odczuciu jednak autorka nie wykorzystała w pełni tej inspirującej biografii. Chociaż, jak zapewnia w posłowiu, poświęciła sporo czasu i archiwalnych badań, aby wnikliwie przeanalizować historię Anity. Z perspektywy współczesnej poprawności społeczno-politycznej raziły mnie, obarczone złymi skojarzeniami określenia „murzyn”, „murzyńskie”, które dodatkowo odbierałam jako archaicznie. Rozumiem jednak, że było to niezbędne, aby uwiarygodnić historyczny kontekst kulturowy fabuły.

Dość dobrze oddane jest rozdarcie bohaterki pomiędzy jej szacunkiem dla środowiska, z którego się wywodziła, a tym, które zapewnić mogło jej wykształcenie i perspektywy na rozwój osobisty. Podczas lektury towarzyszyła mi myśl: jak dobrze, że minęły już czasy, gdy kobieta w poszukiwaniu lepszej przyszłości dla siebie, musi udawać kogoś, kim nie jest. Ale po głębszej analizie sama sobie odpowiedziałam: CZY NA PEWNO???

Warto po lekturze książki wyszukać w Internecie informacji o Anicie Hemmings.

piątek, 4 listopada 2022

Żelazna orchidea – Marek Jankowski

Określenie „żelazna orchidea” ma dla mnie wymiar symboliczny. Zaklęta jest w nim pozorna sprzeczność: orchidea utożsamiana z pięknem i miłością, misterna w swym kształcie, w zestawieniu z szorstkim, twardym metalem. Gdy mówimy o kimś lub o czymś „żelazny”, to zwykle niesiemy przekaz o sile, trwałości, niezłomności. Żelazna orchidea w tym rozumieniu jawi się jako upamiętnienie ludzkich losów. I właśnie w tym kontekście odczytuję powieść Marka Jankowskiego.


Wolne Miasto Gdańsk było proklamowane oficjalnie w listopadzie 1920 roku. W latach 30-tych, to miejsce, do którego docierają echa krachu giełdowego w USA, i po które coraz śmielej wyciąga zaborcze ręce skażony skrajnym nacjonalizmem Hitler. Trafia na podatny grunt, albowiem prawie 95% mieszkańców w okresie międzywojennym to Niemcy. Relacje polsko-niemieckie na tych terenach to tykająca bomba, która wreszcie eksplodowała w końcówce lat 30-tych. Ten wątek jest w powieści szeroko rozbudowany.

Na tle wnikliwych źródeł historycznych, śledzimy losy polsko-żydowskiego chłopca Łukasza/Horsta. Schronieniem przed wojennym terrorem, ale i pułapką, ma być dla niego choroba psychiczna, której symptomów musi się nauczyć, aby móc przeżyć. Z pomocą dawnego przyjaciela rodziny, wciela się w anonimowego pensjonariusza zakładu dla psychicznie chorych w Srebrzysku, a potem w Kocborowie. Nie tylko pozorowanie ułomności ma przeprowadzić go przez ów okrutny czas. Szansą jest jego nieprzeciętny talent plastyczny...

Łukasz staje się mimowolnym świadkiem zbrodniczej akcji eksterminacji osób umysłowo chorych i upośledzonych prowadzonej przez Niemców w ramach akcji „T4” (od skrótu adresu biura, który koordynował zbrodnie: Tiergartenstraße 4 w Berlinie). Do gruntu bolesny i przejmujący obraz.

Horsta, po traumatycznych przeżyciach wojennych niesie wiara, że przyszłość pokryje gorzkie wspomnienia przeszłości. Tymczasem powojenny Gdańsk przytłoczony jest ogromem strat. Wyłania się z gruzowisk niczym „scenografia ze złej bajki”… Czy uda się bohaterowi odnaleźć w nim wspomnienie dawnej świetności, zapamiętanej z czasów sielskiego dzieciństwa?

Powieść zdecydowanie dla czytelników zainteresowanych literaturą piękną zbudowaną na mocnym fundamencie przekazu historycznego. Książkę wyróżnia bogata szata graficzna, zawierająca zdjęcia archiwalne oraz współczesne z miejsc, w których osadzona jest akcja.

Była to dla mnie trudna i przygnębiająca, ale jednocześnie poznawczo bardzo wartościowa lektura.


Zapisane cytaty:

„Człowiek jest znacznie silniejszy niż myśli.”

„Obietnica rozbudowanego systemu pomocy społecznej to chyba dobry lep na wyborców.”

„Szczęśliwi ludzie, którzy mają proste życiorysy.”

środa, 2 listopada 2022

Powierniczka opowieści – Sally Page

Sprzątaczka Janice wie, że poprzez opowieści ludzi, poznaje się ich prawdziwie. Ma wyjątkowy wgląd w otaczającą ją społeczność. Bo umie SŁUCHAĆ.


Janice – współczesna Szeherezada z mopem i ścierką w dłoniach. Sprzątaczka w bogatych domach, ekscentrycznych ludzi. Kolekcjonerka cudzych opowieści, za którymi, tłumiąc emocje i pragnienia, skrywa własną, przejmującą tajemnicę. Spotyka ludzi, którzy pragną zaprowadzić porządek w swoim życiu. Szukając poczucia bezpieczeństwa, usiłują odnaleźć klucz do uporządkowania własnych traum, czasami w dość osobliwy sposób. Jedna z nich, Fiona, borykająca się z bolesną stratą bliskiej osoby, tworzy miniaturowy świat lalek, aby nadać sens realnemu życiu. Ów świat to odzwierciedlenie jej opowieści.

„Inni mają gorzej”, tłumaczy sobie Janice, nieustannie trwając na ogromnej huśtawce, na której za wszelką cenę próbuje złapać życiową równowagę. Rozmowa z wiekową matką jednego z pracodawców, Panią B., coś w niej kruszy. Janice obiecuje sobie, że spróbuje przejąć kontrolą nad swoim życiem, tak, aby stać się wreszcie jego bohaterką. Czy jej się uda?

Ta książka uczy, że chociaż nigdy w stu procentach nie wejdziemy w położenie innej osoby w traumie, to jednak zawsze możemy okazać jej zrozumienie i empatię. Odnalazłam w tej ciepłej historii, klimat książek, które w ostatnim czasie wywarły na mnie duże wrażenie: „Życie Violette” oraz „Spacerujący z książkami”.

Zwykłe historie zwykłych ludzi – świadectwo niezwykłości ludzkich losów. Według zapewnień autorki – wszystkie prawdziwe.
Siła empatii i otwarcia na drugiego człowieka.

Spróbujcie wysłuchać Janice. Może to właśnie jej chcielibyście powierzyć także swoją opowieść?


Zapisane cytaty:

„Ludzi tak naprawdę poznaje się przez ich opowieści.”

„O DNA książki opowiada jej ciężar, to, jaka jest pod palcami, zapach papieru, kolor i tekstura wklejek, to, czy grzbiet jest płaski, czy zaokrąglony […], to, w jaki sposób każde wytłoczenie i druk wydają się inne pod opuszkami palców i jak każda książka otwiera się w inny sposób, zdradzając sekret ulubionej historii […].”

„Małżeństwo powinno być grą zespołową.”

„Nie powinnaś nigdy tracić nadziei, bo nadzieja zmienia wszystko.”