wtorek, 23 sierpnia 2022

Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości – Swietłana Aleksijewicz

„Mechanizm zła będzie działał i podczas apokalipsy.”

Historia jednej z najtragiczniejszych w skutkach awarii nuklearnej, opowiedziana losami konkretnych ludzi. Autorka oddaje głos jednostkom: mieszkańcom Prypeci i okolicznych wsi, nielegalnym mieszkańcom strefy zakazanej, dzieciom i staruszkom, żołnierzom „likwidatorom” i członkom ich rodzin, ludziom nauki. I proszę mi wierzyć, że określenie, iż są to głosy przejmujące, czy nawet wstrząsające, to za mało.


Nad prawami fizyki i nauki, nad prawami człowieka, odwiecznymi prawami natury, ważniejsze było prawo polityki i twarde zasady propagandy komunistycznego państwa. Ideologia ponad życie jednostki. Priorytetem była WŁADZA, a marginalne istnienie człowieka. Kłamstwa roztaczane po awarii reaktora stanowią soczewką ustroju i trwającej tzw. zimnej wojny, ówczesnej sytuacji politycznej Europy i świata. Zaś reakcje zwykłych ludzi kwintesencją mentalności, jak określają to sami bohaterowie, „człowieka radzieckiego”.

W reportażu wybrzmiewa szacunek autorki nie tylko do losu pojedynczego człowieka, ale do każdej żyjącej istoty. Porażają opisy zabijania zwierząt przez „likwidatorów”.

To nie jest zapis faktów dotyczących samej awarii, ale wspomnienia ludzi, którym reaktor pogrzebał życie, jakie dotychczas wiedli. W Czarnobylu nie tylko eksplodował reaktor jądrowy, ale rozsypał się cały system wartości.

Aleksijewicz stworzyła z indywidualnych opowieści zbiorowy portret „człowieka czarnobylskiego” naznaczonego komunistycznym systemem.

Wybitny reportaż Swietłany Aleksijewicz, laureatki Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 2015 roku.

niedziela, 21 sierpnia 2022

Mnogość rzeczy – Marcin Pilis

Marta i Mariusz – jeden świat utkany z dwóch kontrastowych bytów. Dwoje młodych ludzi z dwóch różnych przestrzeni – ona początkująca aktorka, on naukowiec-fizyk. Ich spotkanie mogło być tylko dziełem przypadku, albo też jak uważał Mariusz „namnożeniem się zbiegów okoliczności”. A może niezbadanej siły wyższej, bo tylko ona mogła maczać palce w zbliżeniu tego, co z zasady zdaje się być sobie obce.


To nietuzinkowo opowiedziana historia miłości skażonej brutalnością. Ubrana w piękny, literacki język. Początkowo narracja, może wydać się mocno… intelektualna, przefiltrowana przez analityczne postrzeganie świata zafascynowanego fizycznymi prawami naukowca. Ale wybrzmiewa przez nią wrażliwość Mariusza, piękno uczuć i absolutna czystość intencji. I jest istotna dla tego, co wydarzy się w dalszej części powieści. Mariusz „narzuca wszystkiemu co go otacza matematyczną szatę”, aby oswoić świat, przybliżyć, zwyczajnie: rozumieć.

Lektura tej książki była dla mnie smakowaniem słów, spotkaniem z całym bogactwem środków literackich, które pozwalały mi odnaleźć się zarówno w pięknie, jak i niewyobrażalnym okrucieństwie, które stało się ostatecznie udziałem Marty i Mariusza. O uczuciu, jakie się między nimi narodziło marzy każdy. Tak jak każdy boi się wyrafinowanego ZŁA, które ich spotkało i diametralnie zmieniło życie.

Wyraziście oddane są charaktery wszystkich postaci, nie tylko tych głównych. Bo tutaj każda postać jest ważna, każda ma swoje pięć minut, istotne dla całej historii związku Marty i Mariusza.

Eksplozja uczuć, z której kształtował się związek Marty i Mariusza, powinna zaowocować pięknem i dobrem. Niestety, nie wszystko zależało od nich samych. Spotykali na swojej drodze do gruntu złych ludzi…

Z ciekawością rozpoczynam poznawanie twórczość Pana @marcinpilis_autor

Zapisane cytaty:

„Równania są bowiem wzorami złożoności bytów, a zależności symboli obu stron to niekończąca się mnogość rzeczy całego naszego świata.”

„Przeczucie sięga tam, gdzie jeszcze nie jesteśmy, sięga poza nas samych zawartych w danej chwili. Przeczucie mówi nam, że coś, co się ma wydarzyć, już się wydarzyło.”

„Nigdy nie wiesz, co uczynisz w przyszłości, czy zachowasz się w zgodzie z wyznawanymi wartościami.”

piątek, 19 sierpnia 2022

Tysiąc pocałunków – Tillie Cole

Niestety, nie mam zbyt dużo do napisania o powieści, która od jakiegoś czasu rozpala książkowe media społecznościowe. A strasznie żałuję, bo naprawdę oczekiwałam zupełnie czegoś innego. 


Tymczasem książka okazała się zbyt ckliwa, nawet jak na moją dość wysoką tolerancję dla wzruszających, chwytających za serce fabuł. Choć sam pomysł na motyw przewodni – gromadzenie w postaci karteczek zapisanych pięknych chwil, dokładnie wyjątkowych pocałunków – fajny w swojej idei. Niestety opowiedziane schematycznie. Do cna przesłodzone. Czegoś zabrakło, jakiejś prawdy. Napisana jest z założenie w sposób, który ma wycisnąć jak najwięcej łez. I przyznam, że się udało, bo choć czytałam z rosnącą rezerwą, w końcu jakaś łezka się zakręciła i w moim sceptycznym oku. Piękne w swojej istocie przesłanie o miłości, wybaczaniu, wsparciu, podążaniu drogą pasji i marzeń, podane w sposób taki… papierowy, a miejscami wręcz trywialny. No szkoda, naprawdę bardzo mi szkoda, bo mogła być z tego mądra książka!

Ale!

Wierzę, że „Tysiąc pocałunków” może się podobać, że może poruszyć i „serce niemal wyrwać z piersi”, bo przecież w literaturze szukamy między innymi intensywnych emocji, a ta ich dostarcza. Tylko niestety dla mnie zostało to pokazane w zbyt uproszczonym i oczywistym wydaniu. W podobnej tematyce, ale bez porównania bardziej dojrzała, jest np. książka „Gwiazd naszych wina”.

Moim zdaniem całą historię pogrążyło zakończenie.

wtorek, 16 sierpnia 2022

Sąsiadka – Helene Flood

Gdy przeczytałam zapowiedź książki, zaniepokoiłam się, że jest w niej zdradzone zbyt wiele z treści. Jakże zbyteczne były moje obawy! Zarys fabuły to jedno, ale cała siła tej książki leży w jej warstwie psychologicznej. A tę trzeba „dotknąć” własnymi emocjami.


Małżeństwo z dwójką dzieci, Rikke i Åsmund, wprowadza się do wymarzonego mieszkania w prestiżowej dzielnicy Oslo. Oprócz nich w budynku mieszkają trzy rodziny, z którymi nawiązują sąsiedzkie kontakty towarzyskie. Spokój małej społeczności burzy śmierć jednego z sąsiadów, Jørgena. Według ustaleń policji mordercą musi być ktoś z mieszkańców domu...

Wydarzenie to zmienia teraźniejszość każdej rodziny i obnaża prawdziwe relacje pomiędzy sąsiadami, a także ukazuje ich samych w nowym świetle. Następuje kres karnawału masek, oto poznajcie tajemnice każdego z nich, i tak jak oni, sami stańcie twarzą w twarz z prawdą!

Osią fabuły jest zakazany romans, który tak naprawdę w ogóle nie powinien mieć miejsca. No bo co właściwie spowodowało, że zakochana w swoim mężu Rikke, spełniona zawodowo młoda kobieta, rzuciła się w tak ryzykowny związek z żonatym sąsiadem? To właśnie ona jest narratorką całej historii, dlatego też mamy idealny wgląd w jej wewnętrzne rozterki i przemyślenia.

Wszystkie postacie są wielowarstwowe, wiodące wydarzenia obudowane są ciekawymi wątkami pobocznymi, które w miarę rozwoju akcji splatają się w trzymającą w napięciu opowieść o rządzących człowiekiem namiętnościach. Autorce udało się uniknąć łatwego moralizatorstwa, za to sugestywnie oddała emocje towarzyszące poczuciu winy i wyrzutom sumienia.

Powieść ma specyficzny, niespieszny klimat. Nie ma atmosfery rozpędzonego, mocnego thrillera, ale subtelnie pulsuje jednostajnym niepokojem. Posiada wszystko, co może zagwarantować doskonałą lekturę: zagadka kryminalna, bogato zarysowane tło obyczajowe, intrygujący bohaterowie i rządzący nimi namiętności, wreszcie najważniejszy as w rękawie autorki Helene Flood: wiarygodna warstwa psychologiczna.

Wejdźcie w krąg sąsiadów domu, gdzie ściany słuchają, poznajcie ich tajemnice, może wśród nich znajdziecie też siebie?

Dziękuję @wydawnictwo_agora
za zaproszenie do lektury powieści.


Zapisane cytaty:

„Czyż istnieje potężniejsza deklaracja miłości niż ta: dzień po dniu, rok za rokiem robić wszystko, co w naszej mocy, aby drugiemu człowiekowi było dobrze?”

„Człowiek lubi drobne pochlebstwa.”

„Człowiekowi podoba się to, że nauka nie jest ideologią, tylko metoda podejścia do problemów.”

Milczenie aniołów – Joanna Jax

(1 tom cyklu Prawda zapisana w popiołach)

„Strach może okazać się najgorszym wrogiem człowieka, 
bo nakazuje mu znieczulać się, uciekać od niego 
i paraliżuje człowieka psychicznie.”


Akcja powieści przypada na lata 1956-1958 i jest wpisana w sytuację społeczno-polityczną ówczesnej Polski. Po śmierci w 1953 roku Stalina, powoli następował czas „odwilży”, społeczeństwo polskie przestawało żyć w typowym dla tego okresu zagrożeniu. Przyczynił się do tego także Poznański Czerwiec 1956. Oczywiście zmiany następowały powolnie i bardzo daleko było im jeszcze do drogi prowadzącej do pełnej demokracji i wolności. Świetnie oddane są realia szarzyzny tych lat i emocje bohaterów, którzy, każdy na swój sposób, próbowali mościć się w tej nowej rzeczywistości. Dotykamy ich problemów bytowych i światopoglądowych dylematów w sytuacji, gdy po latach wojny i grozy stalinizmu, nade wszystko pragnęli stabilizacji i spokoju, a niestety nowa władza serwowała zgoła coś odmiennego... Inwigilacja, ingerowanie w życie osobiste, brak wolności słowa i ograniczona wolność jednostek – to była ponura codzienność. „Milczenie aniołów” napisane jest z dużą dbałością o detale historyczne, a ja sobie to bardzo cenię w literaturze obyczajowej osadzonej w konkretnej przestrzeni czasowej.

W powieści śledzimy losy bohaterów, których wierni czytelnicy twórczości pani Joanny Jax, mieli okazję poznać w innych cyklach wojennych jej autorstwa: „Zanim nadejdzie jutro” oraz „Zemsta i przebaczenie”. Obydwie serie czytałam ponad dwa lata temu i nie pamiętałam wielu szczegółów dotyczących życiorysów bohaterów, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze powieści.

Postacie są wiarygodnie skonstruowane, wielowymiarowe, zwyczajnie „ludzkie”. Przeżycia doświadczone w czasie wojny, wpływają na podejmowane przez nich decyzje i prezentowane przekonania. Obserwujemy różne postawy wobec komunistycznej rzeczywistości.

Książka powinna przypaść do serca czytelnikom lubiącym fabuły osadzone w realiach wczesnego PRL-u.

Z chęcią sięgnę po dwie kolejne części cyklu: Krzyk zagubionych serc oraz Śpiew bezimiennych dusz, bo jestem bardzo ciekawa jak potoczy się życie bohaterów cyklu.


czwartek, 11 sierpnia 2022

Moja kuzynka Rachela – Daphne du Maurier

Ach Rachela, Rachela, mistrzyni manipulacji! Pod słodką powierzchownością niewinności skrywa się świadoma swoich działań femme fatale. Do perfekcji potrafiąca wywierać wpływ na innych tak, aby ci pozornie z własnej woli realizowali jej plany. W tej powieści doskonale ów mechanizm jest oddany.


XIX wiek, Kornwalia. Ambroży Ashley przed laty przysposobił swojego kuzyna Filipa, dla którego stał się prawdziwym mentorem. Obydwaj bardzo sobie oddani, wiedli ustabilizowane życie. Majętny, uchodzący za zrównoważonego, choć nieco ekscentrycznego dżentelmena Ambroży, poznaje podczas wyjazdu w celach leczniczych do Włoch, tajemniczą kobietę. Filipa, pozostającego przez wiele miesięcy tylko w kontakcie listownym ze swoim opiekunem, zaczynają niepokoić nadchodzące z kontynentu wiadomości. Początkowo przepełnione zauroczeniem Ambrożego kobietą, szybko przeistaczają się w niepokojące doniesienia, które mogą świadczyć o destrukcyjnym wpływie Racheli na jego życie. Niespodziewana śmierć Ambrożego, oprócz zrozumiałej rozpaczy Filipa, budzi jego silną niechęć w stosunku do kobiety. Wszystko zmienia się, gdy Rachela zjawia się w Kornwalii i dochodzi do konfrontacji pomiędzy nią, a Filipem.

Historię poznajemy z perspektywy Filipa. Całość przefiltrowana jest tylko przez jego wyobrażenia i snute przemyślenia. Kim jest Rachela? Od początku nie wzbudza zaufania czytelnika. Z zaciekawieniem obserwujemy rozwój wypadków, a nade wszystko przemianę uczuć Filipa. Bo właśnie to jest siłą tej powieści, jej esencją. Narracja jest niespieszna, można rozsmakowywać się w słowie, stopniowo narastającym napięciu, pomimo tego, że nie ma ono takiego natężenia, jak w przypadku „Rebeki”.

Niestarzejąca się klasyka, którą zdecydowanie warto przeczytać. Ogromnie dobrze było mi w tym świecie pełnym niedomówień i domysłów. Wspaniała literacka uczta! A wydanie w serii butikowej Wydawnictwa Albatros to dodatkowo uczta estetyczna :)

Zapisane cytaty:

„Chodzi o to, że życie trzeba wytrzymać i przeżyć. Tylko jak przeżyć? – oto jest problem.”

„Człowiek samotny to coś niezgodnego z naturą, wkrótce więc nawiedza go niepokój.”

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Wchodzi koń do baru – Dawid Grosman

Emerytowany sędzia Awiszaj Lazar dostaje nieoczekiwanie zaproszenie od dawnego kolegi z dzieciństwa, na występ stand-up we własnym wykonaniu. Z założenia komediowy monolog przepełniony jest gorzkim rozliczeniem z przeszłością.


Stand-up to dość popularna forma komediowa, polegająca na prezentacji satyrycznego tekstu przez jednego komika. Sukces występu w dużej mierze zależy od treści monologu, jak i charyzmy samego komika.

W takiej zaskakującej formie napisana jest książka „Wchodzi koń do baru”, a ja niestety tego „nie kupiłam”. „Nie bierz tego osobiście, ale do mnie to naprawdę nie przemawia.” – tak próbował wywinąć się ze skorzystania z zaproszenia Awiszaj, i ja go doskonale rozumiem.

Nie lubię Stand-upu i być może dlatego od początku nie było mi po drodze z tą książką. A bardzo żałuję, bo z dużymi oczekiwaniami rozpoczynałam jej lekturę. Byłam pod wrażeniem innej powieści Grosmana pt. „Gdyby Nina wiedziała” i niestety „Wchodzi koń do baru” zwyczajnie mnie rozczarowała… Z większą przyjemnością czytałam nieliczne wstawki retrospekcji drugiego bohatera, niż teksty wygłaszane na scenie przez postać wiodącą – stand-upera Dowale G. Irytowały mnie wtrącane żarty, które odbierałam jako drętwe, bądź niesmaczne. Nie mogłam prawdziwie zaangażować się we właściwy przekaz komika, który dokonuje przejmującej wiwisekcji własnego życia. Są to wspomnienia dramatyczne, pełne traum i obrazu trudnego dzieciństwa, a we mnie nie wzbudzały empatii.

Książka jest przepięknie wydana. Okładka jest magiczna, z wymowną w swojej dwoistości grafiką, która nabiera innego znaczenia po odwróceniu książki dołem do góry. Wizualna forma nawiązania do treści książki zrobiła na mnie wrażenie i… wzruszyła.


Cieszę się, że to nie było moje pierwsze spotkanie z autorem, bo być może nie sięgnęłabym po Jego inne powieści. Zdecydowanie „Gdyby Nina wiedziała” powoduje, że wciąż jestem ciekawa pióra pana Dawida Grosmana.

piątek, 5 sierpnia 2022

Zaginiony chłopiec – Nicole Trope

„My matki nigdy nie przestajemy się martwić.”

Rozdzierający serce i przejmujący dramat o rodzinie pogrążonej w chaosie. Książka porusza problem porwań rodzicielskich. Okrutnego czynu, który krzywdzi nie tylko jedno z rodziców, ale przede wszystkim jest agresją skierowaną na niedojrzałą psychikę dziecka.


Gehenna Megan rozpoczyna się w dniu, gdy ze szkoły znika jej 6 letni syn Daniel. Właściwie od samego początku wiadomo, że w zaginięcie chłopca zamieszany jest jego ojciec, Greg. Małżeństwo jakiś czas wcześniej rozpadło się, a w miarę lektury poznajemy prawdziwe oblicze byłego związku. Po upływie sześciu lat największe pragnienie Megan spełnia się. Otrzymuje telefon: „Znaleźli go!”. Syn wraca do domu, ale czy Megan PRAWDZIWIE go odzyskała?

Narracja powieści prowadzona jest dwutorowo: w czasie rzeczywistym i kolejnych latach, upływających od porwania, z perspektywy różnych bohaterów: Megan, Grega i Daniela.

Greg porywając syna zabrał Megan jej życie. To potworne uczcie utracić ze swojej bliskości dziecko… i w tej książce bezmiar rozpaczy matki jest doskonale oddany. Jak również proces, jaki musiała przejść, aby odważyć się budować swoją przyszłość, bez kontaktu z synem i wiedzy o tym, gdzie i jak żyje. Autorka sugestywnie odwzorowała emocje towarzyszące wszystkim postaciom. Bez popadania w zbędny sentymentalizm, czy czułostkowość. To nie jest na szczęście wyciskacz łez i ukłony za to składam Autorce.

Książka wciąga od pierwszych zdań. Bardzo angażuje emocjonalnie czytelnika.

Każda postać oddana jest wiarygodnie, z dużą znajomością ludzkiej psychiki. Jej reakcji na skrajny stres, czy długotrwałą manipulację.

Polemizowałabym z reklamowaniem jej jako thriller psychologiczny – no może pod koniec faktycznie mamy do czynienia z emocjonalnym rollercoasterem. Ale przede wszystkim to bardzo dobra współczesna proza psychologiczna. Z przepięknym wątkiem wspierającej miłości, dla przeciwwagi toksycznych relacji jakie łączyły Meg i Grega.

Nieodkładalna – bardzo polecam!

środa, 3 sierpnia 2022

Dom przy ulicy Amélie – Kristin Harmel

Główna bohaterka powieści, Ruby, kierując się głosem serca, wyjeżdża z Kalifornii z nowo poślubionym mężem Marcelem, do jego rodzinnej Francji. W Paryżu zastaje ich II wojna światowa, która zmienia losy świata i jednostek. Ich związek od początku nie jest stabilny. Marcel okazuje się nie dość wspierającym partnerem, nawet, gdy młodych małżonków dotyka bolesne doświadczenie… Nieoczekiwanie wsparciem dla Ruby staje się mieszkająca po sąsiedzku Charlotte – żydowska dziewczynka. Z czasem mieszkanie przy ulicy Amélie stanie się ważnym miejscem dla ruchu oporu. W nim też pewnego dnia pojawi się Thomas, angielski pilot…


Książka dotyka trudnej historii okupowanej Francji, podzielonej po roku 1940 na strefę północną okupowaną przez Niemców i południową, „wolną”, rządzoną przez rząd z Vichy. Dysonans polityczny odbił się znacząco na społeczeństwie –rodzi się silny ruch oporu, osławione La Résistance, jednocześnie kwitnie kolaboracja. Osią fabuły jest działalność siatki przerzutowej ratującej lotników angielskich zestrzelanych przez Niemców nad Francją.

W podobnej tematyce czytałam książki, które bardziej mnie porwały np. „Słowika” Kristin Hannah, czy „Pod szkarłatnym niebem” Marka Sullivana. „Dom…” momentami trąci brakiem wiarygodności. Wkrada się też zbyt wiele szczęśliwych zbiegów okoliczności, które upraszczają całą historię. Nie do końca prawdziwa wydawała się mi postać Charlotte, skrojona zbyt dorośle, nieprzekonująco. A szkoda, bo historia Ruby powstała z inspiracji prawdziwą postacią – Virginią d’Albert-Lake.

Mimo moich zastrzeżeń, warto przeczytać książkę, ponieważ płynie z niej piękne świadectwo miłości. Prawdziwa, nie zważa na wiek i na upływ czasu. To co łączy dwoje ludzi zostaje zweryfikowane poprzez wspólnie doświadczane chwile, zarówno dobre, jak i złe. Trwałe uczucie chroni dwoje ludzi przed najtrudniejszymi zawirowaniami losu.


Zapisane cytaty:

„Okrucieństwo jest bronią ignoranta.”

„Burze są po to, by stawiać im czoło.”

„Sprawy nigdy nie są tak ponure, jak się wydaje.”

„Możesz nosić w sobie smutek, ale nie poczucie winy.”

„Rodzina to o wiele więcej niż pokrewieństwo krwi.”

„To przyszłość jest czymś, na co mamy wpływ.”

Spowiedź – Celek Perechodnik

Wspomnienia Celka Perechodnika, na wskroś złamanego emocjonalnie człowieka...
Kontrowersyjny pamiętnik, autorstwa funkcjonariusza Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie w Otwocku. W 1942 roku, podczas likwidacji getta otwockiego, uczestniczył w załadowaniu Żydów do wagonów jadących do obozu w Treblince. Także w dniu, gdy trafiły do jednego z nich żona i dwuletnia córeczka Celka... O ich śmierć obwiniał siebie samego.

Wyjątkowo przejmujące świadectwo Zagłady, spisane w trakcie wojny. Przepełnione goryczą. Celek oskarża o zło wojny nie tylko naród niemiecki, ale też artykułuje oskarżenia pod adresem narodu polskiego i żydowskiego. Zarzuca, że zabijanie Żydów odbywa się za „milczącą obojętnością” świata.


Bardzo trudna lektura zarówno pod względem emocjonalnym, jak i formy. Tekst surowy, reportażowy, bliski dokumentowi notowanemu na żywo. To bardziej relacja, zapis chwili, bez zabiegów interpretacyjnych. Z racji okresu, w którym wspomnienia zostały spisane, brak im z oczywistych względów szerszej perspektywy i kontekstu analizy historycznej.

„Gdzie są uczeni, autorzy, profesorowie? Jak świat może milczeć? […] Gdzie opinia kulturalna świata?” – pisał te słowa w roku 1943, tak bardzo świadomy skrupulatnego i zaplanowanego unicestwiania narodu żydowskiego.
To nie jest proza ubrana w wojenny anturaż. To przerażające świadectwo człowieka, który był w otchłani zła, który oskarża Niemców, Polaków, Żydów i nade wszystko siebie samego. Do głębi poruszająca książka.

Celek „Spowiedź” spisał ukrywając się w Warszawie przy ul. Pańskiej. Zadedykował ją: „sadyzmowi niemieckiemu, podłości polskiej i tchórzostwu żydowskiemu”. Nie przeżył wojny. Zginął tuż po upadku Powstania Warszawskiego, w którym czynnie uczestniczył, w pierwszych dniach października 1944 r. w wieku 28 lat.

Jeśli zdecydujecie się przeczytać tę książkę, do czego zachęcam, to uprzedzam, że nie jest to lektura łatwa. Ale ważna. Szczególnie dzisiaj, gdy czcimy pamięć walczącej w 1944 roku Warszawy.