Dość nietypowa lektura w mojej czytelniczej „bańce”. Była dla mnie odkrywczą odskocznią od fabuł, po które zwykle sięgam.
Autor zaprasza czytelnika na spacer miejskimi ulicami (głównie warszawskimi) w poszukiwaniu tętniącego na nich życia… przyrody. Fauny i flory. Ta książka pozwala spojrzeć inaczej na miasta, w których żyjemy: wystawionych na prażące słońce zabetonowanych przestrzeni, albo odwrotnie – zacienionych przez cały dzień wysokimi budynkami.
Sama mieszkam w niewielkiej miejscowości i na co dzień, z racji posiadanego ogrodu i otaczającej mój dom naturalnej doliny rzeki, mam stały kontakt z przyrodą. Mam to szczęście, że to, co z taką wnikliwością eksploruje autor, ja mam na wyciągnięcie ręki o każdej porze dnia i pory roku. Ale paradoksalnie ta książka umocniła we mnie wdzięczność dla cudu natury, który jest tak blisko mnie, i którego nie muszę wypatrywać wśród zurbanizowanej przestrzeni.
Przeczytajcie ten niewielki reportaż, miejscami poetycki, a miejscami o wydźwięku katastroficznym… Jestem przekonana, że z większą uważnością któregoś dnia pokonacie swoją codzienną trasę do pracy, do sklepu, czy na siłownię. Może uda się wam dostrzec ptasie gniazdo ukryte wśród gałęzi drzewa, stojącego samotnie na skraju betonowej płaszczyzny mijanego placu? Może zwolnicie choć jeden raz w tygodniu i spojrzycie pod nogi, by uśmiechnąć się do kwiatka, który wbrew wszystkiemu, na złość cywilizacji, wyrósł sobie w pękniętej szczelinie wyasfaltowanej ulicy i ma się tam dobrze… Skąd czerpie wodę do życia? O tym też z „Atlasu dziur i szczelin” się dowiecie. Jak też dlaczego miasto po deszczu ma swój specyficzny zapach!
A przy najbliższej bytności w stolicy, na pewno zerknę baczniej na neon Teatru Dramatycznego, gdzie zamieszkały wróble :)
Dziękuję za możliwość zapoznania się z lekturą Znak LiteraNova oraz PRart Media.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz