środa, 4 sierpnia 2021

27 śmierci Toby'ego Obeda – Joanna Gierak-Onoszko

W potocznej mowie często o dobrostanie mówi się „ten to ma Kanadę”. Czasami sami chcąc podkreślić, że coś jest wspaniałe, świetne, mówimy po prostu: „Kanada!”. Książka „27 śmierci…” ukazuje światu Kanadę jakiej powszechnie nie znano. Kanadę zła, gdzie przez dziesiątki lat pod przykrywką asymilacji dążono do wymazania rdzennej kultury Inuitów (nazywanych Eskimosami, czego sami zainteresowani nie akceptują) oraz kanadyjskich Indian. Obydwa te określenia są przez rdzennych mieszkańców odrzucane, sami mówią o sobie i upowszechniają nazwę: „Pierwsze Narody”. Od końca XIX wieku prowadzono rządowy program asymilacyjny, w ramach którego odbierano rdzennym rodzinom dzieci, umieszczano je w szkołach z internatem prowadzone przez osoby duchowne i organizacje kościelne. I to w tej historii jest dodatkowo wstrząsające…


Dzieci rdzennych mieszkańców miały inny program nauczania niż dzieci białe. Uznawano je z góry za przynależące do rasy o niższych możliwościach intelektualnych. „Doskonalono” za to „system wychowawczy”, który tak naprawdę był wymyślnym i rozbudowanym systemem kar. Kar, które miały na celu upokarzać, upadlać, zadać cierpienie. Odbierano dzieciom rodzinę, korzenie, kulturę, bezpieczeństwo i godność. W wielu przypadkach odbierano im zdrowie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Spis krzywd doznawanych przez podopiecznych szkół z internatem poraża drastycznością. Szczególnie, gdy uświadomimy sobie, że to wszystko spotykało bezbronne i z pewnością ufne, choć zdezorientowane nową sytuacją, dzieci. DZIECI, które przez dorosłych powinny być otaczane miłością i wsparciem.

Losy każdego bohatera wybranego przez Gierak-Onoszko są szokujące. Mnie osobiście najbardziej poruszyła rozmowa z Evelyn Korkmaz. O swoich własnych najbardziej traumatycznych wydarzeniach z dzieciństwa, nie potrafi mówić inaczej, jak w trzej osobie. To dobitnie świadczy o tym, że zło doświadczone w dzieciństwie rani na zawsze, blokuje nawet wspomnienia.

Precyzyjny, doskonale udokumentowany, poruszający reportaż. Napisany z ogromnym szacunkiem dla bohaterów i historii rdzennych mieszkańców Kanady. Ale i bezkompromisowy. Wielowątkowy, starający się ukazać problem z różnych pespektyw, na tle historii całego kraju z jego charakterystyczną mozaiką kulturową.
Przeraża fakt, że proceder trwał latami.

W książce nie ma dokumentacji fotograficznej, ale zdjęcia niemalże wszystkich osób wymienianych przez autorkę, można wyszukać w Internecie. Często to robiłam – historie poszczególnych bohaterów, opisywane wydarzenia, jeszcze bardziej poruszały moją wyobraźnię i emocje. Bo sama autorka nie sięga po trywialne sztuczki stylistyczne by grać na uczuciach czytelnika. Nic z tych rzeczy! Książka przemawia do wrażliwości odbiorcy swoim rzeczowym, obrazowym stylem i rzetelną dokumentacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz