Słowo wyrwa w Słowniku języka polskiego to lakoniczna definicja: „znaczny brak czegoś w pewnej całości”. Wyrwa w książce Wojciecha Chmielarza to niewyobrażalna strata, jaką może spowodować tylko śmierć kogoś bliskiego. Bezkreśnie bolesna pustka, bo niespodziewanie z całości jaką stanowi rodzina, zostaje wyrwana żona, matka, córka. To nie spojler, bo taką informację na okładce znajdzie każdy czytelnik, gdy tylko zdecyduje się sięgnąć po tę książkę. Taki jest start tej opowieści, którą czyta się, jakby słuchało zwierzeń (spowiedzi?) głównego bohatera – ponad trzydziestoletniego Maćka Tomskiego, który właśnie stracił w wypadku samochodowym żonę Janinę i stoi przed trudnym zadaniem przekazania tej informacji małym córeczkom i teściom. Na takie rzeczy nikt nie jest przygotowany, a na pewno nie człowiek w samym środku rozpędzonego ŻYCIA.
Ból spowodowany traumatyczną stratą, niezrozumienie okoliczności zdarzenia, obezwładniają Maćka. Aby w ogóle mógł dopuścić do siebie myśl o odbudowaniu dalszego życia bez żony i bez matki dla córek, chce dowiedzieć się DLACZEGO? Dlaczego Janina była tam, gdzie być jej nie powinno? Co tak naprawdę stało się na niebyt ruchliwej drodze na Mazurach, gdzie życie straciła młoda, pozornie szczęśliwa kobieta? Maciek wyrusza w trudną drogę, aby z pojedynczych skrawków złożyć prawdę o śmierci żony. Okaże się, że także prawdę o niej samej i o jej życiu.
Jego opowieść o wspólnym życiu z Janiną, etapach budowania związku i rodziny, to tak naprawdę portret przeciętnego, współczesnego młodego małżeństwa klasy średniej, ukierunkowanego na wypracowanie stabilizacji finansowej i zawodowego awansu. To obraz ludzi, którzy w gonitwie za rozwojem kariery, osiąganiem sukcesów, wpadają w zasadzkę prozy codzienności. Pętla kredytów, zawodowe zobowiązania, dzieci, a gdzieś po drodze, w tym zabieganiu zgubione marzenia i ideały. W tym obrazie małżeństwa Maćka i Janiny, niczym w lustrze, śmiało może przejrzeć się wiele współczesnych, aktywnych zawodowo par…
Ta historia powinna wzbudzić w każdym z nas pytanie: czy jesteśmy wystarczająco blisko drugiej osoby – blisko jej marzeń, spraw, radości i smutków? Czy wystarczająco słuchamy? Czy wystarczająco jesteśmy dla niej TU i TERAZ?
Ale oczywiście to nie jest typowa powieść obyczajowa, chociaż jest to mocno zaznaczony wątek. Akcja toczy się wartko, proces odkrywania przez Maćka sekretów żony i dochodzenie do prawdy, obfituje w zwroty, dynamicznie rozwija się, przyspiesza. Postacie pojawiające się obok Maćka są świetnie sportretowane. Pomimo tego, że dość dużo w powieści jest odniesień do zderzenia się dzieci ze śmiercią matki, autor nie serwuje nam ckliwych, rozrywających serce scen. Wszystko jest tutaj po prostu w punkt! Wyważone. Tyle ile potrzeba. A i tak momentami łamie.
Zakończenie historii to już klasyka thrillera. To także lekki zawód, bo okazuje się, że Maciek zwierzając się nam – czytelnikom, pominął tak naprawdę istotny szczegół, który rzuca inne światło na niego samego i na okoliczności wypadku Janiny…
„Wyrwa” to książka z gatunku nieodkładalnych. Ja przeczytałam ją w niecałe 20 godzin, z przerwą na sen. Za co byłam zła na swój organizm, że mnie zawiódł i nie dał rady czytać całą noc ;)
Zapisane cytaty:
„Młodzi ludzie mają w sobie dużo dumy. Niechętnie zginają kark, jeszcze rzadziej potrafią przyjąć pomoc. Życie nie zdążyło im jeszcze wystarczająco przyłożyć.”
„Tak bardzo chcieliśmy być dorośli i odpowiedzialni, że zapomnieliśmy o tym, czego kiedyś pragnęliśmy. A kiedyś pragnęliśmy przede wszystkim być szczęśliwi.”
„Marzenia często właśnie takie są: typowe, naiwne. Ale to jeszcze nie powód, żeby ich nie realizować.”
„Ból jest zawsze uczuciem subiektywnym. Nie da się go zmierzyć.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz