niedziela, 4 maja 2025

To, co możliwe – Elizabeth Strout

Uwielbiam powieści Elizabeth Strout, ale ta do moich ulubionych nie będzie należała. To drugi tom cyklu o Lucy Barton, pisarce, którą po raz pierwszy poznajemy w książce „Mam na imię̨ Lucy”. 


Oczywiście jak u Strout jest tutaj mistrzowsko wykreowany świat małej miejscowości, z jej nietuzinkowymi, wyrazistymi postaciami. Niestety, to co zwykle podoba się mi w tworzonych przez nią fabułach – wysublimowana powolność w prowadzeniu narracji, literacki spokój i równowaga, tutaj leciutko skręcało w kierunku znużenia. Na plus – to możliwość wejrzenia w społeczność, w której wychowywała się Lucy, a z kolejnych powieści cyklu wiadomo, że jej dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych. Po raz kolejny zastanawiałam się też, na ile Lucy Barton to alter ego samej pisarki…



Cukier na duszy – Marcin Grzelak

Ajć… To niestety nie było moje najlepsze spotkanie z piórem tego pisarza. Zdecydowanie bardziej polecam jego inne powieści: "Beksę" i "Pułapkę na anioły".


Najmocniejszą stroną książki to historie pojedynczych ludzi, pozornie oddzielne, ale z jednym mianownikiem: samotność, odrzucenie, ukryte pragnienia i nieprzepracowane traumy. Gdzieś zagubił mi się los głównego bohatera – Dżonego… Długo szukałam kontekstu. Językowo – piękna.

Niemniej twórczość pana Grzelaka zdecydowanie warta uwagi i będę ją śledziła.


Ja, która nie poznałam mężczyzn – Jacqueline Harpman

Świetna, dająca do myślenia. Budząca sprzeciw. Powodująca, że zaciskasz mocno pięści w geście protestu! Wiem, że to SF, dystopia mroczna i klaustrofobiczna, ale czy jednak?


Świat alternatywny i ku przestrodze. Straszny, brrr… Pusty. Bez wspomnień i bez nadziei. W tematyce podobna do „Opowieści podręcznej”, ale przyznam – wieeem, będą protesty – czytało się mi (a właściwie słuchało) lepiej. Bardzo polecam, pomimo tego, że po lekturze pozostaje niedosyt, bo próżno szukać na kartach powieści odpowiedzi: dlaczego, przez kogo i w jakim celu 40 kobiet zostało zamkniętych w podziemnym bunkrze? Finał bez finału pozostawia czytelnika w otchłani niepokoju… 
O człowieczeństwie bez człowieka.


niedziela, 27 kwietnia 2025

Biuro skradzionych wspomnień – Gaëlle Nohant

Tematyka książki oscyluje wokół działań organizacji, która została powołana pod koniec II wojny światowej: Międzynarodowej Służby Poszukiwań. Jest to centrum dokumentacji losów ofiar reżimu narodowosocjalistycznego oraz osób ocalałych. Warto w Internacie poszukać więcej informacji o tej, działającej do dziś, instytucji. Z tego co wyczytałam posiada najbardziej pełne zbiory dokumentów zbrodniczej działalności faszystowskiej.


Jednakże ta książka nie jest reportażem, czy dokumentem, a powieścią. Główna bohaterka, Irene, niezwykle osobiście, z ogromem empatii podchodzi do przedmiotów, które należały do zamordowanych w obozach koncentracyjnych. To, co dla jednych mogłoby być błahym, nic nie znaczącym przedmiotem – ot, jakiś medalion, skrawek chustki, zniszczona szmaciana lalka, dla innych może być jedyną pamiątką po bliskiej osobie. Śladem jej życia. Na ich podstawie Irene docieka losów pojedynczych osób.

Powieść w moim odczuciu nie jest równa… Dobrze podąża się tropem poszukiwań Irene, tokiem jej rozumowania, pokonywania kolejnych etapów śledztwa, ale fabularnie bywa nużąca. Myślę, że nie zainteresuje osoby, które tylko z przypadku lub niezbyt często sięgają po beletrystykę około wojenną. Bardzo przeszkadzały mi też odniesienia do współczesnych (naprawdę całkiem niedawnych) wydarzeń ze sceny społeczno-politycznej w Polsce. Moim zdaniem były zbędne i nie wnosiły niczego wartościowego do głównej fabuły. Pomimo tego, że ja sama odnalazłam się w lekturze tej powieści, bo zwyczajnie interesuje mnie historia II wojny światowej, uważam, że potencjał tematu nie został w pełni wykorzystany przez pisarkę. Wielka szkoda.


wtorek, 15 kwietnia 2025

Ostatnie dni w Berlinie – Paloma Sánchez-Garnica

Pogmatwane losy bohaterów zakleszczonych w szponach faszyzmu i stalinizmu. Dzieje się dużo, akcja pełna zwrotów – nie zawsze wiarygodnych ;) Momentami naciągana, szczególnie jeśli chodzi o relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Jako wielbicielka powieści (z rozmysłem w tym przypadku nie używam słowa: literatury) osadzonych w realiach III Rzeszy, dziejów Rosii i drugiej wojny światowej, czuję niedosyt. Ot, czytadło z historycznym tłem. Niemniej audiobooka słuchało się mi dobrze, jako podkładka do codziennych czynności.



niedziela, 6 kwietnia 2025

Zbieracze borówek – Amanda Peters

Historia rodziny – rdzennych mieszkańców Ameryki, która pewnego dnia, podczas pracy zarobkowej – zbierania borówek, w niewyjaśnionych okolicznościach traci najmłodsze dziecko.


Joe i Norma – z pozoru dwie oddzielne historie. Dość szybko czytelnik orientuje się kim jest Norma dla Joe’go. I wydawać by się mogło, że już nic ciekawego i zaskakującego w miarę czytania wydarzyć nie może… A jednak powieść ma jakąś magiczną siłę przyciągania. Finału właściwie możemy domyśleć się niemalże od początku, ale tutaj ważniejsza jest droga, jaką pokonują dwie rodziny: Joe’go i Normy, by odnaleźć spokój.

Książka o przeżywaniu straty, poczuciu winy. I ogromnej sile rodziny. Nadziei, która pozwala przetrwać najgorszą traumę. Co nas określa? Korzenie, czy otoczenie, w którym się wychowujemy? Gdzie szukać swojej tożsamości?

Toczy się dość powolnie. Skupia na relacjach. Przyznam, że fabuła jest nierówna. W połowie troszkę przeciągnięta, ale jak wspominałam – nie można się mimo tego od niej oderwać.

Warto poświęcić czas tej powieści.


CYTATY:

„Są na tym świecie rzeczy ważniejsze niż przypisywanie sobie zasług.”

„Im jesteśmy starsi, tym czas szybciej nam płynie, jakby wszechświat popychał nas w stronę mety, by zrobić miejsce dla młodszych i silniejszych; każe nam odhaczyć swoją niewiele znaczącą bytność na tym świecie i zniknąć.”

poniedziałek, 24 marca 2025

Dwa czytadełka ;)

Dziś wrzucam dwie powieści, które jeszcze parę lat temu pewnie by mnie zachwyciły, ale teraz czytelniczo jestem w zupełnie innych klimatach. Oczekuję czegoś więcej od książek, choćby obyczajowych, osadzonych w danej epoce. Obydwie są dobrze napisane, wciąga historia poszczególnych bohaterek. Sprawdziły się w moim przypadku jako towarzyszki porannej krzątaniny (a wstaję dość wcześnie, właściwie skoro świt), i jako tło w drodze do pracy. Ale niestety nie zostały we mnie długo – słuchałam ich już jakiś czas temu i teraz przedstawiając je tutaj, musiałam sobie przypomnieć o czym były. Jestem jednak przekonana, że czytelniczki zaczytujące się w literaturze obyczajowej z tłem historycznym, będą usatysfakcjonowane.

Noworoczne panny – Magda Knedler

Opowieść o przyrodnich siostrach, Praksedzie (piękne imię!) i Anieli Krukowieckich, którym śmierć ojca mocno komplikuje społeczny i finansowy status. Tematyka oscyluje wokół losu kobiet ze sfer wyższych w XIX wiecznym społeczeństwie – niestety realia historyczno-społeczne potraktowane po macoszemu – akcja rozgrywa się w pierwszej połowie XIX wieku, a zupełnie tego nie czuć (chociażby w mentalności bohaterów). Podziały klasowe, skomplikowane relacje i układy rodzinne, miłość, mezalians, szczypta (raczej zbędnej) erotyki.


Iskry na wiatr – Ida Żmijewska

Śmierć ojca i drastyczne obniżenie sytuacji finansowej dotyka siostry Kellerówny, Zofię, Ninę, Julię i Polę, dotychczas pławiących się w luksusach i pełnymi garściami czerpiących ze statusu przypisanego córkom bogatego fabrykanta. Rodzinny dramat rozgrywa się na tle dramatu globalnego – I wojny światowej. Początek mało porywający. Później akcja nabiera wyrazistości. Dość przewidywalna metamorfoza panien z wyższych sfer, zmuszonych do tego, aby uświadomić sobie, jak to się dzieje, że naczynia stają się czyste, a piec gorący ;) Panny fajne, charakterne, sympatyczne. Babcia dziewcząt – Adela, jeszcze bardziej.

Jest też zagadkowy wątek kryminalny, który zapewne będzie rozwiązany dopiero w kolejnych częściach sagi. Póki co jednakże nie planuję kontynuować…