wtorek, 24 stycznia 2023

Coraz mniej światła – Nino Haratischwili

„Każdy człowiek powinien mieć prawo do wystarczającej ilości światła!”


Koronkowo rozbudowana fabuła, skupiona na historii czterech przyjaciółek, opowiedziana na tle przemian społeczno-politycznych w Gruzji, po upadku sowieckiego świata, na przełomie lat 80 i 90 XX wieku. Nowa rzeczywistość tego kaukaskiego kraju rodziła się w głębokiej czerni. Poznajemy Gruzję chaosu, gdy prawo współtworzyli ludzie moralnie niejednoznaczni, często z półświatka, a państwo było wciąż chwiejną konstrukcją. Autorka bezkompromisowo rozlicza swoją ojczyznę i patriarchalne społeczeństwo z życia w myśl alternatywnych standardów – z jednej strony tęskniące za wolnością, z drugiej tonące w demoralizującej, podwójnej moralności.

Dina, Ira, Keto i Nene – cztery dziewczyny, poznajemy jako nastolatki, jeszcze bezpiecznie zaryglowane w teraźniejszości. Dzięki wspomnieniom narratorki – Keto, obserwujemy, jak wyważają się drzwi do ich przyszłości.

Retrospektywna wystawa fotografii Diny, staje się pretekstem do spotkania po latach dojrzałych już kobiet, a także stanowi klamrę spinającą opowieść o losach gruzińskich rodzin, połączonych jednym podwórkiem w Tbilisi. Stolica Gruzji, dążącej po upadku Związku Radzieckiego do wolności, wieloetniczne miasto, w którym dorastały bohaterki, oddane jest barwnie i sugestywnie. Jej ulice na przełomie lat 80 i 90 stają się areną krwawych starć.. W zalewie wspomnień o bezsensownej śmierci, przemocy, strachu, bohaterki próbują wyłuskać to, co było wówczas dla nich piękne. Bo przecież pomiędzy całym tym złem, doświadczały też pięknych emocji, przyjaźni i miłości.

„Coraz mniej światła” jest powieścią napisaną z rozmachem, ale też i niebywale… kameralną. Intymną. Czułą, pomimo wszechobecnego zła pod różną postacią. Mistrzowski portret jednej z ważniejszych wartości i potrzeb człowieka: PRZYJAŹNI.

Czy ta książka mnie zachwyciła? 
Nie w takim stopniu jak „Ósme życie”, ale to byłoby niesprawiedliwe oczekiwać od pisarza, aby za każdym razem tworzył dzieło o identycznym ładunku emocjonalnym.

Czy mnie rozczarowała? 
Absolutnie NIE. Dostałam dokładnie to, czego po tej pisarce oczekiwałam: kawał pięknej literatury. Wnikliwej. Niepowtarzalnej. Wielowymiarowej. Z doskonale sportretowanymi postaciami, nie tylko tymi pierwszoplanowymi, co czyniło, że naprawdę dobrze czułam się w opowiadanej historii.

Spotkanie z tą powieścią może stać się dla każdego powrotem do własnych wspomnień, rozmyślań o budowanych relacjach, przyjaźniach, które być może przetrwały różne etapy życia każdego z nas.
Dla mnie była to też nostalgiczna podróż do dawnej fascynacji fotografią analogową. Powrócił do mnie klimat ciemni fotograficznej, zapach chemikaliów, ten czarodziejski moment, gdy na papierze fotograficznym zanurzonym w kuwecie z roztworem wywoływacza, pojawiały się utrwalone na kliszy chwile. Fotografia cyfrowa niestety już tej magii nie posiada…

Zdjęcia, które wykorzystałam do prezentacji „Coraz mniej światła” wywołałam sama w małej, domowej ciemni, dawno, dawno temu…


Zapisane cytaty:

„W zdrowym społeczeństwie, w stabilnym i naturalnie rozwijającym się kraju pragnienie miłości nigdy nie może pozostawać w sprzeczności z samorealizacją.”

„Wszyscy mamy swoje kłamstewka, które służą nam czasem za podporę.”

„Każdy człowiek powinien mieć prawo do wystarczającej ilości światła!”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz