Kiedy Maddie Kershaw poznała Evana Quinna… poczuła, że być może uda jej się ruszyć z miejsca, w którym zatrzymała się kilka lat wcześniej...
Dokładnie 11 września 2001 roku, kiedy jej narzeczonego Rileya, pochłonęła jedna z walących się wież World Trade Center. Po jego śmierci wpadła w koleiny samotnego życia, w którym pozwalała sobie na beznamiętne, przelotne znajomości z mężczyznami, którzy nic dla niej nie znaczyli. Jedyną jej przyjemnością był świat… cukiernictwa. Maddie w wolnym czasie piecze dla znajomych artystyczne torty. Za sprawą zabawnej cukierniczej pomyłki, kiedy frywolny w kształcie tort jej autorstwa zamiast na wieczór panieński trafia na setne urodziny uroczej Jem, poznaje Evana – wnuka jubilatki. Między Maddie i Evanem stopniowo zaczyna się budować relacja, która wcale początkowo nie nosi znamion wielkiej namiętności. Oboje doświadczeni, dojrzali – po trzydziestce – chyba nie do końca potrafią rozpoznać uczucie, które zaczyna się w nich rodzić. Czy będzie to coś wyjątkowego i trwałego?

Pomimo tego, że w powieści poruszone są trudne tematy: poważnej choroby i straty bliskiej osoby, absolutnie nie znajdziecie w niej łzawych klimatów. Wspomniana problematyka opisywana jest z dystansem i równowagą. Autorka jest daleka od wzbudzania ckliwych emocji wyciskających łzy u czytelnika.
W literaturze, szczególnie tzw. kobiecej, stosunkowo częściej spotykamy historie kobiet dotkniętych choroba nowotworową. W przypadku tej powieści obserwujemy psychikę młodego mężczyzny, z chorobą, która może zachwiać jego męskość i zweryfikować plany na przyszłość.
Zaopiekujcie się tą powieścią :) Chociażby po to, aby poznać jak potoczą się losy Maddie i Evana.
Zapisane cytaty:
„[…] czasami zapętlamy się w codzienności i zapominamy o szerszej perspektywie.”
„Życie jest za krótkie, żeby odpychać ludzi.”
„[…] w swoim smutku każdy podąża własną drogą.”
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka
za sprezentowanie egzemplarza recenzenckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz