Lubię prozę Kristin Hannah. Po przeczytaniu większości jej powieści wydanych w Polsce, wiem, że zabierze mnie w emocjonalną podróż, która w jakimś stopniu wzbudzi we mnie samej refleksje.
No dobra, niech będzie, że czasami są to historie ocierające się o ckliwość, ale jednego pani Hannah odmówić nie można – potrafi pisać o uczuciach, o ludzkich namiętnościach. Jest bystrą obserwatorką relacji międzyludzkich, a już mistrzowsko prowadzi opowieści skoncentrowane na więziach rodzinnych.
„Firefly Lane” dodatkowo jest bardzo osobistą książką z perspektywy samej autorki. Dość szybko można się zorientować, w której z dwóch głównych bohaterek przemycone są autobiograficzne wątki. I choć pewien motyw książki wydał mi się trochę naciągany, napisany dla efektu, dla maksymalnego podkręcenia wzruszenia u czytelnika, poddałam się, gdy przeczytałam „słowo od autora”, których zwykle u Kristin Hannah nie znajdziemy...
Zresztą zaskakująco często tego doświadczam – oglądam film lub czytam książkę i z powątpieniem zaczynam kręcić w głową, szepcząc pod nosem „no to, to jest już lekko naciągane”, a potem dowiaduję się, że „oparte na faktach”. Cóż… życie po prostu zaskakuje nieprawdopodobnością tam, gdzie jest do bólu realne. I to właśnie znajdziemy na kartach powieści napisanych przez Hannah.
Na podstawie książki nakręcony został całkiem niedawno serial dostępny już w popularnym serwisie streamingowym. I nie dziwi mnie to, ponieważ fabuła powieści aż prosiła się o jej sfilmowanie. Szczególnie przez amerykanów, bo to jest bardzo, bardzo amerykańska książka.
Historia przyjaźni dwóch kobiet, które poznajemy w latach siedemdziesiątych i towarzyszymy różnym etapom ich życia poprzez kolejne dekady, niemal do czasów współczesnych.
Tully to porzucona przez matkę hipiskę(?), a na pewno narkomankę, dziewczynka łaknąca od dziecka rodzinnej miłości. Tully gna, Tully goni marzenia, bo jest przekonana, że potrafią one realnie zmienić życie. Realnie, a nie tylko w wyobraźni. Tully to huragan, żywioł, lgnący do stonowanej, wyważonej i poukładanej „normalności” rodziny Kate. Normalności, której Tully nigdy nie dane było zakosztować.
„Firefly Lane” to książka nie tylko o różnych odcieniach silnej i prawdziwej przyjaźni łączącej dwie kobiety. „Firefly Lane” opowiada też o relacjach nawiązywanych z innymi ludźmi. To także problemy tak bardzo bliskie niemal każdej współczesnej kobiecie: ustalenie priorytetów, nadanie właściwych proporcji pomiędzy życiem zawodowym, a rodzinnym i umiejscowienie w tym wszystkim samej siebie.
Zapisane cytaty:
„Nigdy nie jest dobrze siedzieć i czekać aż ktoś lub coś odmieni twoje życie.”
„Zaufaj swoim marzeniom.”
„Takie właśnie są najlepsze przyjaciółki. Podobnie jak siostry i matki, potrafią wkurzyć, skłonić do płaczu, złamać serce, ale ostatecznie, w krytycznej sytuacji, są przy nas i sprawiają, że śmiejesz się nawet w najciemniejszej godzinie.”
„Każda kobieta płaci za wybór, którego dokonała.”
„Życie matki prowadzącej dom to wyścig bez mety.”
„Jeśli sukces to złoto, które można znaleźć w rzece, to miłość jest diamentem ukrytym setki metrów pod powierzchnią ziemi i trudnym do rozpoznania w swej naturalnej postaci.”
„Wzorce zachowań tworzą się wcześnie i twardnieją na beton.”
Serial obejrzałam, zastanawiałam się nad książką. Zwykle wolę najpierw przeczytać książkę. Tym razem będzie inaczej. Dziękuję Ci za ten wpis, dzięki niemu przeczytam książkę:)
OdpowiedzUsuńCzyli mniej więcej podobne odczucia do moich, po przeczytaniu. Obejrzeć serialu do końca jeszcze się nie odważyłam
OdpowiedzUsuń