"Doświadczenie to siostra edukacji.”
Inspiracją do napisania powieści była postać Marii Jadwigi Strumff, autorki poradnika z początku XX wieku „Spostrzeżenia nad ludźmi. Szczere wyznania masażystki”.
W „Miłości w Zakopanem” wybrzmiewa echo tych wspomnień – ukazana jest sytuacja kobiety, która podejmuje decyzję o samodzielnym zarabianiu i utrzymywaniu rodziny, co w latach 30 XX wieku (ramy czasowe powieści) stanowiło pewną sensację i nie było powszechne. Oczywiście wśród kobiet pochodzących z wyższych warstw społecznych.
Powieściowa Jadwiga porzucona przez męża, dezerterującego w chwili bankructwa, postanawia wbrew społecznym konwenansom oraz wbrew rodzinie, samodzielnie zarabiać na siebie i swoje potomstwo. Współcześnie to nie jest jakieś odosobnione wyzwanie, ale na początku XX wieku (właściwie niemalże do wybuchu II wojny światowej), gdy rola kobiety dobrze sytuowanej ograniczała się do funkcji reprezentującej męża i dom, stanowiło jednak wyjątek.
Jadwiga rozpoczyna swoją drogę ku niezależności i samodzielności w Zakopanem, gdzie otwiera gabinet masażu leczniczego. Zakopane błyszczało statusem supermodnego kurortu, było miejscem odpoczynku, relaksu i rekonwalescencji. Miasto pod Giewontem przyciągało artystyczną bohemę Polski. Poznajemy nietuzinkowych klientów i klientki odwiedzających gabinet Jadwigi. Przez karty powieści przewijają się też znane postacie: Zofia Nałkowska, czy Stanisław Witkacy i jego „Firma Portretowa”, a także wspominany jest jego ojciec Stanisław Witkiewicz, twórca zakopiańskiego stylu w architekturze. U podnóża Tatr Jadwiga odmieni swoje życie, także uczuciowe.
Książka nie porwała mnie w jakiś wybitny sposób, czegoś mi zabrakło. Doceniam przywołanie prawdziwych postaci, a także próbę odtworzenia zakopiańskiego spleenu, wyjątkowego kolorytu miasta z lat 30 XX wieku. Przeszkadzał mi zbyt współcześnie brzmiący motyw feministyczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz