Mroczna Kornwalia z końca XIX wieku. Ponura. Zasnuta listopadową mgłą. Ciemność rozjaśniana drżącym blaskiem świec. Cisza rozrywana pomrukiem porywistego, lodowatego wiatru. Groza zatopiona w niedomówieniach. Zagubiona gdzieś na odległych drogach oberża dla podróżnych, których… nie ma. Podejrzane typy, szemrane interesy i czająca się w każdym zakamarku złowroga tajemnica.
W takim posępnym świecie, wśród delikwentów spod ciemnej gwiazdy, uwikłanych w budzący moralny sprzeciw proceder przestępczy, pojawia się ONA – kobieta urodziwa, silna i bynajmniej nielękliwa, i absolutnie nieskora do uległości. Dwudziestotrzyletnia Mary Yellan, osamotniona po śmierci matki, udaje się do ciotki Petience. Nie spodziewała się, że niegdyś serdeczna, radosna siostra matki, stała się pod wpływem męża, właściciela osobliwej oberży „Jamajka”, kobietą zastraszoną, podporządkowaną i zwyczajnie nieszczęśliwą. W „Jamajce” dzieją się rzeczy niepokojące, a prym w niej wiedzie mąż ciotki, kuriozalny w swej nikczemności, wuj Joss Merlyn.
Nie jest to może krwisty kryminał we współczesnym rozumieniu. „Oberża na pustkowiu” ma w sobie wiele z narracji powieści gotyckiej. Autorka to mistrzyni budowania napięcia, niespiesznego piętrzenia nastroju zagrożenia. Plastycznie kreśli przestrzeń, w której rozgrywa się akcja i wnikliwie buduje psychologiczne portrety swoich bohaterów, chociaż w tej powieści może zbyt mocno bazuje na stereotypach i ociera się o karykaturalność poszczególnych charakterów. Ale i tak czyta się przednio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz