„O Gorgonowej słyszałem od dziecka” – tak rozpoczyna swój reportaż Cezary Łazarewicz, a ja mogłabym powiedzieć to samo. Wydaje się mi, że od zawsze wiedziałam o tej najgłośniejszej sprawie kryminalnej II Rzeczypospolitej. Oczywiście oglądałam też głośny film „Sprawa Gorgonowej” z 1977 roku w reżyserii Janusza Majewskiego, ze wspaniałą rolą Ewy Dałkowskiej w tytułowej roli. Pomimo znajomości faktów, okoliczności tej bulwersującej sprawy i jej finału, reportaż czytało się mi wyśmienicie! Niczym najlepszy, klasyczny kryminał.
Łazarewicz skrupulatnie przywołuje przebieg wydarzeń tragicznej nocy z 30 na 31 grudnia 1931, kiedy w brzuchowickiej willi znanego lwowskiego architekta Henryka Zaremby, w bestialski sposób zostaje zabita jego córka Lusia. Zabiera nas na niekończące się rozprawy procesu karnego i kolejne wizje lokalne. Wraz z nim czytamy ówczesną prasę, która żyła morderstwem. Za sprawą jego doskonałego reporterskiego pióra, chłoniemy atmosferę ulicy – ulicy, która była żądna krwi, która niemalże na drugi dzień po morderstwie krzyczała bezrefleksyjnie jednym głosem: ZABIŁA!
Siłą tego reportażu jest z pewnością bezstronność autora, ale i doskonałe oddanie ducha epoki, społecznych nastrojów, stylu życia. To także ukłon w stronę ludzi ówczesnej nauki, których badania i odkrycia przyczyniały się do rozwoju kryminalistyki.
Podczas lektury nasunęła się mi porażająca refleksja: sto lat temu nie było Internetu, nie było telewizji, nawet radio było luksusem dostępnym lepiej sytuowanym Polakom. A jednak, jakbyśmy to teraz powiedzieli, „hejt” miał się w najlepsze. Tak zwana opinia publiczna linczowała, piętnowała i wydawała wyroki z równie okrutną siłą jak dzisiaj, gdy byle informacja w minutę okrąża świat.
Imponuje praca archiwistyczna, jaką musiał wykonać autor przy gromadzeniu materiałów do tej książki. Imponuje też szacunek, jakim obdarzył żyjące osoby bliskie Ricie Gorgonowej – skazanej za tę zbrodnię. Poruszająca jest też część książki poświęcona dalszym losom jej rodziny.
Porywający, dynamiczny reportaż. Gratka dla fanów gatunku, ale też wielbicieli kryminałów, czy też po prostu epoki – dwudziestolecia międzywojennego w Polsce.
Ale czy można było oczekiwać czegoś innego po zdobywcy Nike 2017 za równie doskonały reportaż „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka.”?
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz