piątek, 26 listopada 2021

Tadeusz Konwicki – Bohiń

Akcja tej mikroskopijnej powieści umiejscowiona jest na litewskiej prowincji, gdzie „minuty wloką się jak godziny, a godziny jak tygodnie”. Wieści ze świata dochodzą z częstotliwością przywożonych z Warszawy raz na miesiąc czasopism, wszystko dzieje się od czasu do czasu i w dodatku niespiesznie. Społeczeństwo tkwi zmrożone marazmem po nieudanym powstaniu styczniowym i wzrastającej o nim i jego uczestnikach legendzie.


Konwicki snuje wyobrażoną biografię swojej babki - Heleny, która od 1863 roku mieszka w podupadłym dworku, wraz z ojcem pogrążonym od śmierci żony w milczeniu. Główna bohaterka wciąż opłakuje narzeczonego, który poległ w powstaniu styczniowym. Osią fabularną powieści jest płomienne uczucie, które zupełnie nieoczekiwanie zawładnie Heleną – zdawałoby się stateczną trzydziestolatką, postrzegającą siebie w kategoriach kobiety... starej, której życie już właściwie przeminęło!

Konwicki, w typowym dla siebie stylu, sugestywnie kreśli obraz pięknej i wrażliwej, kobiety, momentami natchnionej, pełnej sprzecznych uczuć osobistych, ale z silnie rozwiniętym poczuciem niezależności. Książka wybrzmiewa jej wewnętrznymi monologami, poszukiwaniem sensu w codzienności i sensu w życiu.

Z przyjemnością po latach powróciłam do autora, którego namiętnie czytałam w studenckich czasach. „Bohiń” mi jakoś wówczas umknęła.

„Bohiń” to opowieść o przemijaniu pewnego świata – przesiąkniętego duchem patriotycznym i romantyczną tradycją popowstańczą. Nie sposób też współczesnemu czytelnikowi uciec od świadomości dokąd ów świat zmierza, z czym za kilka, kilkadziesiąt lat przyjdzie się mu zmierzyć. Myślę, że właśnie dlatego autor zamieścił epizody związane z postaciami o znamiennych nazwiskach: zagubionym chłopcem Piłsudskim, czy kostropatym urzędnikiem carskim Dżugaszwilim…

Konwicki nie znał losów swojej babki. „Bohiń” to tylko projekcja jego wyobraźni. Powieść ma według mnie głębsze przesłanie. Budzi w czytelniku własną tęsknotę za rodzinnymi korzeniami, historią własnych przodków.

No bo sami powiedzcie: czy ktoś z Was wie o czym marzyła jego własna prababcia? Jakie czytała książki? Co ją śmieszyło? Co było sensem jej życia?


Zapisane cytaty:

Bo to był mężczyzna, a po co mężczyźnie uroda?

Życie wlokło się jak furmanka chłopska po piaszczystej drodze, a teraz raptem runęło na łeb, na szyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz