Subtelna i wyważona. To chyba najlepsze słowa określające tę niesamowicie klimatyczną powieść.
Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Jak przeżyć w nieludzkim czasie zwichrowanych ideologii, czasie pisanym rękami wiernych wyznawców „małego austriackiego kaprala”, czasie, gdy nawet „Bóg zamilkł i przestał słuchać” ludzkich błagań…
To książka nostalgiczna, eteryczna, miejscami poetycka. Pomimo tego, że akcja rozgrywa się w najczarniejszych dziejach Europy, tak dużo w niej delikatności i ulotności. Ten kontrast – poetyka stylu z jednej strony i tragizm wojennych wydarzeń z drugiej, wzmacnia emocje, jakich doświadcza czytelnik podczas lektury.
Narracja prowadzona jest niespiesznie, z szacunkiem dla emocjonalnych przeżyć bohaterów, w aurze skrywanych sekretów. Sugestywnie oddane są rozterki Franza, jego wrażliwość, tok przemyśleń i wewnętrznych dialogów. Miejscami chwytające za serce… ale bez taniej sensacji i żerowania na ludzkiej empatii.

Na kartach powieści silnie zaznaczony jest motyw przemijania i tęsknoty. „Miłość i wojna” zachwyci każdego wielbiciela powieści osadzonych w historii i obyczajowości pokolenia nieuchronnie zmierzającego do piekła naznaczonego II wojną światową.
Odnajdywałam w niej klimat „Szczygła” Donny Tartt – może dlatego, że dużo w niej odniesień do dzieł sztuki, a główny bohater związany jest ze środowiskiem przedwojennych łódzkich antykwariuszy.
„[…] dwójka kochających się ludzi najtreściwiej rozmawia bez słów.”
„Są sprawy niedające się wytłumaczyć. To pierwsza rzecz, którą należy zrozumieć.”
„Z perspektywy lat wszyscy jesteśmy prorokami.”
„Ideologia! Obok miłości oraz religii największy ogłupiacz ludzi.”
"Los nie ma prawa zmuszać człowieka do przebrnięcia drogi krzyżowej."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz