Świetna, dająca do myślenia książka. Obraz rodziny konfrontującej się ze starością jednego z rodziców i stratą drugiego.
Opieka nad starzejącym się ojcem z trudem wciskana w napięte harmonogramy własnych spraw przez jego dorosłe córki i syna. Tak naprawdę darzą swojego tatę szczerym uczuciem... A jednak zawsze jest coś ważniejszego...
Co jesteśmy winni swoim rodzicom? Czy miłość i uwaga otrzymywane w dzieciństwie od rodziców, są kredytem, który jesteśmy zobowiązani spłacać, gdy sami staniemy się dorośli i to nasi rodzice będą potrzebowali wsparcia? I czy tego samego mamy prawo oczekiwać od swoich dzieci? Siłą rzeczy takie pytania nasuwają się podczas lektury...
To moje pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza i jestem bardzo ciekawa Jego innych powieści. Urzekł mnie też wątek, który zwykle nie jest przeze mnie za bardzo lubiany w literaturze: LGBT. Ujmujący, bardzo naturalnie poprowadzony, pełen czułości i partnerstwa.
Pomimo trudnej tematyki, książka ma w sobie dużo ciepła. Tak sobie myślę, że to bardzo dobra lektura właśnie na teraz, czas świątecznych spotkań z najbliższymi. I czas, w którym z tęsknotą spoglądamy w puste miejsca przy stole.
- Zadzwoń, jak dojedziesz! – słyszycie to od swoich rodziców?
Oddzwaniacie?
- Zadzwoń, jak dojedziesz! – mówicie tak swoim dzieciom?
Oddzwaniają?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz