czwartek, 18 stycznia 2024

Ślady Leszego – Magdalena Zawadzka-Sołtysek (części 1-5)

1. Ślad wody,
2. Czas cieni,
3. Dzieci zimy,
3,5 Żywa woda (opowiadanie),
4. Czerwony kur,
5. Martwy świt.


Świadomy wybór czytanych książek, to także słuchanie tego, co o książkach piszą/mówią inni. Dzięki temu trafiłam na perełkę związaną z tematyką, która zwykle leży na rubieżach moich czytelniczych preferencji – a więc fantastyka i mitologia. Chociaż być może właśnie to się zmienia?

W ubiegłym roku zachwyciła mnie „Stara Słaboniowa i Spiekładuchy”, więc kiedy przeczytałam na jakiejś grupie czytelniczej, że seria Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek „Ślady Leszego”, to w sam raz lektura dla tęskniących za Starą Słaboniową – wiedziałam, że to coś dla mnie.

„Ślady Leszego” oparte są na słowiańskiej mitologii i ludowych podaniach, i przeprowadzają czytelnika przez rok obrzędowy dawnych Słowian. Elementy świata nadprzyrodzonego i ludzkiej rzeczywistości ściśle ze sobą współgrają. To nie tylko bogowie, bóstwa, duchy, wszelkiej maści mamuny, rusałki, wodniki, utopce, licha, kikimory i inne wrogie lub przychylne ludziom stwory, ale też funkcjonowanie społeczności wiejskiej, obyczaje, styl życia i mentalność. A w tym wszystkim zwyczajne ludzkie sprawy, niezależne od czasów tak naprawdę bliskie także nam, ludziom współczesnym.

Cykl spokojnie można traktować jako kompendium wiedzy o słowiańskim świecie, podane w fikcyjnej formie beletrystycznej. Seria konsultowana jest z etnografami, archeologami, historykami. Zaopatrzona w słownik terminów i pojęć.

Cykl obejmuje tytuły (stan na styczeń 2024):
Ślad wody, Czas cieni, Dzieci zimy, Żywa woda (opowiadanie), Czerwony kur, Martwy świt. Docelowo tomów ma być 10 – czekam na kolejne niecierpliwie.

Wysłuchałam audiobooków – interpretacja lektora Wojciecha Żołądkowicza – mistrzostwo świata!
Bardzo polecam! Cudownie się tego słucha.

Wzmianki o treści poszczególnych tomów prezentuję także w formie opracowanych przez siebie grafik – zapraszam :)

Ślad wody

Króciutka nowelka wprowadzająca w serię, w której poznajemy głównych bohaterów i ich osadę – Krukowiec, leżącą na skraju puszczy i bagien nad rzeczką Wesoła. Znajdziemy w nim także nawiązanie do „patrona” serii: Leszego – najważniejszego pana i władcy lasu.

W „Starej Słaboniowej i Spiekładuchów” wiodącą postacią była Teofila Słaboniowa, w „Śladach Leszego” ton nadaje charakterna Gniewicha. Wyraziście wykreowana postać kobieca. Zresztą wszyscy bohaterowie serii są doskonale sportretowani.

Całość spowita w tajemniczym mroku, miejscami okraszona humorem.

Świetne preludium, zachęcające do dalszej lektury, uświadamiającej, jak bardzo słowiańska mitologia zbudowana była na zjawiskach i żywiołach natury.

Czas cieni

Mieszkańcy Krukowca szykują się do obrzędów Dziadów. Tymczasem w puszczy zaczyna grasować Brzoziec, upiorny duch syna cieśli, który postanowił zakończyć swój żywot na drzewie. Co go pchnęło do tego czynu? I jaki będzie to miało związek z nadchodzącymi Dziadami? Spokój mieszkańców zakłóca też niesforna koza Osetka. Pojawiają się kolejni bohaterowie ze swoimi problemami.

To część, w której bliżej poznajemy przeszłość Gniewichy, zaczynamy rozumieć dlaczego wybrała życie poza nawiasem wiejskiej społeczności.

Człowiek czasem kocha, ale nie wie dlaczego.”
„Łatwo rzec słowo, a trudniej odwrócić.”
„Ciało bez zdrowego ducha nie wyżyje.”

Dzieci zimy

Ta część uświadomiła mi, jak wiele słowiańskich obrzędów zostało w pewien sposób „przeniesionych”, czy też zaadoptowanych do kalendarza świąt chrześcijańskich. Uderza podobieństwo tradycji Słowian i chrześcijan.

Osią „Dzieci zimy” są przygotowania mieszkańców Krukowca do obchodów tzw. szczodrych godów, przypadających na chrześcijańskie Święta Bożego Narodzenia. W tradycji słowiańskiej celebrowano wówczas przesilenie zimowe.

Wiodące wydarzenie to narodzenie dziecka, które budzi strach wśród mieszkańców, „odmieńca”, „zwiastuna nieszczęścia”. Przenosząc reakcje i zachowanie bohaterów powieści na współczesność – rządzi tu mechanizm napiętnowania, odrzucenia inności – skąd my to znamy? „Co ludzie powiedzą?” – fraza, która zawsze niesie zło…

Żywa woda

Nad Krukowiec nadciągają ulewy i mieszkańcy osady zmagają się z niszczącą i niosącą śmierć powodzią. Króciutkie opowiadanie, które w moim odczuciu jest ważne w kontekście wydarzeń opisywanych w kolejnych tomach. Zawiązana jest w nim bowiem intryga dotycząca jednego z bohaterów – Sambora, która będzie miała swoje rozwinięcie w „Czerwonym kurze”. Rodzą się kolejne demony…

Czerwony kur

Zbliża się Święto Kupały! Czyli słowiańskie walentynki :) Ale w Krukowcu zaczynają wieść prym nie tylko zmysłowe żądze i namiętność. Pojawia się mała demonica, niewidzialna dla większości upiorna dziewczynka (świetnie wykreowana postać, niemalże wyjęta z najlepszego horroru!), która namiesza w życiu bohaterów. Czy w nawiedzonym przez upalne lato miejscu zakwitnie kwiat paproci? I czy budowa karczmy we wsi przyniesie coś dobrego dla słowiańskich osadników? Dużo się dzieje – zostają wyjawione dawne tajemnice, kończy się życie niektórych kluczowych postaci…

Tom dynamiczny, pełen wydarzeń i zwrotów akcji. Aktywności demonów, nie tylko „prawdziwych”, ale i tych w ludzkiej skórze…

„Gdy kogoś uratujesz, jesteś za niego odpowiedzialny.”

Martwy świt

Zaskakujące, że w chyba najbardziej mrocznej części, jest też najwięcej humoru. A to za sprawą tajemniczych „strażniczek losu”, przybyszek z… no właśnie: skąd właściwie? Czyżby ze współczesności? Wątek bardzo odświeżający całość.

Motywem wiodącym jest śmierć. Obrzędy związane z tryzną – słowiańskim pochówkiem. Krukowczanie szykują się do pożegnania i odprawienia w zaświaty zmarłego członka swojej społeczności... Próbują wchodzić w targi z demonami, aby zmienić przyszłość.


Podążając „Śladem Leszego” wkracza się na trop „słowiańskiej duszy”, której przypisuje się: uczuciowość, wyobraźnię, wrażliwość, związek z naturą, ale też porywczość i uleganie namiętnościom. Skuście się na tę wędrówkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz