wtorek, 28 czerwca 2022

Johnny poszedł na wojnę – Dalton Trumbo

John Bonham, młody chłopak pełen ideałów wpojonych przez ojca, poszedł na Wielką Wojnę trawiącą świat w latach 1914-1918. Ot, powiedziano, że trzeba walczyć za wolność, za demokrację, więc poszedł. Ale za czyją wolność, jaką demokrację, ale dla kogo, ale po co? Drastycznie okaleczony, pozbawiony większości zmysłów, wszystkich kończyn, z wciąż funkcjonującym umysłem, zamknięty w kalekim korpusie. Bez możliwości porozumiewania się z otoczeniem. Po latach, uwięziony w szpitalu łóżku, próbuje nawiązać kontakt za pomocą alfabetu Morse’a, wystukując głową nieustannie S.O.S. To przejmujące, jak w swoim tragicznym położeniu usiłuje przekazać opiekującym się nim lekarzom i pielęgniarkom, że jest sprawny na umyśle, czuje i... cierpi.


Większość fabuły toczy się w jego głowie, wspomnienia mieszają się z teraźniejszością doświadczaną tu i teraz. To trudna lektura nie tylko ze względu na formę (ze znaków interpunkcyjnych autor zastosował tylko kropki, co doskonale oddaje potok myśli głównego bohatera, czyniąc z fabuły strumień świadomości), ale przede wszystkim tematyki.

Ta wciąż aktualna powieść, została napisana w 1938 roku, a po raz pierwszy wydana już po rozpoczęciu II wojny światowej! Antywojenne przesłanie podbijają dwa teksty wstępu: napisany przez Cindy Sheehan, matkę, której syn zginął w 2004 roku podczas wojny w Iraku, i drugi, autorstwa Rona Kovica, weterana z Wietnamu, którego historia stała się kanwą filmu „Urodzony 4 lipca”.

Być może mieliście okazję słyszeć o tej książce za sprawą utworu „One” zespołu Metallica, powstałego z inspiracji historią Johnna. W teledysku wykorzystane są ponure kadry z filmu nakręconego w 1971 roku w reżyserii autora powieści, ze wsparciem scenariuszowym samego Luisa Buñuela.

Większość przemyśleń Johnnego to bezkompromisowy, głośny i dobitny manifest antywojenny. Powieść brutalna, odzierająca wojnę z ideałów i wolnościowych haseł. Wojna to zło, cierpienie, śmierć, kalectwo. Tak było sto lat temu, 30, tysiąc, tak jest i teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz