Zmiany w życiu zawodowym i… Bronek na pokładzie ;) troszkę zweryfikowały mój czas przeznaczony na czytanie. I nie znaczy to, że czytam mniej, ale mam mniej czasu na dzielenie się swoimi opiniami po lekturze. Dlatego dziś krótko o trzech książkach przeczytanych lub wysłuchanych w ostatnich tygodniach.
Lucy i morze – Elizabeth Strout
Uwielbiam styl Elizabeth Strout.
Książka osadzona jest w czasie, który teraz, z perspektywy zaledwie kilku lat, jawi się mi jako abstrakcyjny. Mowa o pandemii koronawirusa. Strout pod postacią bohaterki znanej z cyklu „Lucy Barton”, mierzy się z tym dziwnym czasem – bo myślę, że tak właśnie będziemy ten okres pandemiczny odbierać – w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
Niepewność, dezinformacja, lęk przed nieznanym. Ale bez obaw – to nie jest kronika rodziny i jej przyjaciół w dobie walki z zarazą. Dla Strout to tylko tło do tego, aby wykazać, że tak naprawdę człowiek współczesny żyje w ciągłej izolacji, niezależnie od wydarzeń społecznych, czy politycznych.
Bardzo dobre studium obyczajowości i kondycji rodziny w dość chaotycznym okresie. Autorka wplata postaci ze swoich innych powieści – pojawia się nawet we wzmiankach moja ukochana Olive Kitteridge, czy Bob Burgess. Przyczynkiem do głębokich rozważań są także wydarzenia w USA, które były też obecne w polskich serwisach informacyjnych: protesty społeczne, które wybuchły po zabójstwie Afroamerykanina George’a Floyda, czy zamieszki do jakich doszło w styczniu 2021 roku na Kapitolu po wyborach przegranych przez Donalda Trumpa.
Pomimo tego, że historia osadzona jest w bardzo konkretnej przestrzeni czasowej, Strout udało się stworzyć ponadczasową opowieść o nas samych – relacjach rodzinnych, małżeństwie, trudnym rodzicielstwie, miłości, przyjaźni, wyborach, których każdy z nas musi dokonywać i związanych z nimi konsekwencjami.
Dla fanów charakterystycznego stylu Strout – świetna. Dla tych, którzy chcą dopiero poznawać twórczość pisarki, nie polecam jako książki pierwszego wyboru. Tutaj zdecydowanie proponuję dwie części „Olive Kitteridge” (szczególnie druga – majstersztyk!) i „Amy i Isabelle”.
„Każdy potrzebuje czuć się ważnym.”
„W naszym życiu to dar, że nie wiemy co nas czeka.”
„Robimy co możemy, żeby przetrwać.”
Śnieg jeszcze czysty – Anna Musiałowicz
Bardzo smutna w tematyce, ale napisana pięknym językiem powieść. Wrażliwie o ludzkiej niewrażliwości. Przejmujący los wiejskiej rodziny w latach 60-ych. O ludziach, którzy absolutnie nie potrafili radzić sobie z emocjami. Żadnymi – ani tymi dobrymi, a tym bardziej trudnymi.
Kilkuletnia Gabrysia po śmierci matki jest tak naprawdę osamotniona w dorastaniu i dojrzewaniu. Nie ma wsparcia ani w ojcu, ani w nieporadnej w nowej roli, babce. Nikt nie potrafi dać dziewczynie wsparcia, wprowadzić w życie. W tym także w sprawy płciowości.
Tęsknota, osamotnienie, strata, szorstkość emocjonalna – to słowa opisujące naturalistyczny klimat tej powieści.
Ostatnie stadium – Nina Lykke
Słodko-gorzka. Bardzo pasuje to określenie do tej powieści. Wewnętrzne przemyślenia Elin, która z jednej strony w codziennej praktyce lekarki rodzinnej, boryka się z dość roszczeniowymi pacjentami, a z drugiej strony sama usiłuje poukładać osobiste sprawy małżeńskie. Przez przypadek wplątała się w romans i teraz usiłuje dociec, czy chce ratować małżeństwo, czy iść drogą zmiany…
W powieści wybrzmiewa sceptycyzm, sarkazm, a czasami zgorzknienie, czy wręcz zniesmaczenie nieudolnością ludzi wobec codziennych wyzwań. Narratorka snuje refleksje na temat kondycji współczesnego społeczeństwa. Roszczeniowość, wygodnictwo, skupienie na samych sobie. Nieumiejętność rozwiązywania problemów, bierność wobec życiowych trudności.
Tematyka książki może jawić się jako ponura, ale jest – niestety – tak bliska prawdzie o społeczeństwach żyjących w dobrobycie, że trudno odłożyć ją na bok. Wysłuchałam audiobooka – świetnie przeczytany.
„Ciało to klatka, w której żyjemy i tylko czasem, nie wiedząc dlaczego, podchodzimy do krat i szarpiemy za nie, aż wszystko wokół się trzęsie.”